Wywiad z Agnieszką Krakiowak-Kondracką





 fot. Adam Golec

1) Czy Jajko z niespodzianką to fikcja literacka czy realna historia?

Agnieszka Krakowiak-Kondracka: - Trochę ten świat podrasowałam, podkoloryzowałam i dodałam szczyptę dramaturgii, ale wiele z tych wydarzeń naprawdę miało miejsce. Przedszkole Julki to konglomerat kilku różnych przedszkoli warszawskich, w których poznają świat „brylantowe dzieci”. Może ogrody przedszkolne nie są w nich tak bajkowe, jak w książce, ale problemy, z którymi borykają się przedszkolaki high life i ich rodzice, to w pewnych sferach realne dylematy.

     2) Czy bohaterki „Jajka z niespodzianką" Ada i mała Julka mają jakieś pierwowzory w Pani otoczeniu, czy też są to całkiem fikcyjne postacie?

AKK: - Nie jest to oczywiście odwzorowanie  jeden do jednego, ale kilka prawdziwych osób, dało życie i cechy moim bohaterom. Jest takie urocze słowo „inspiracja”. Inspirowałam się realnymi postaciami.

3)   Ile jest osobistych przeżyć w Pani książce?
AKK: - Sporo. Mam synka, o którego przyszłość i edukację musiałam zadbać, gdy okazało się, że w najlepszym wypadku jest na dziewiętnastym miejscu listy rezerwowej państwowego przedszkola. Nie jestem samotną matką, jak dotąd nie porzucił mnie mąż i nie mam już niestety rodziców, którzy by mnie wspierali: w tym różnię się od mojej bohaterki. Ale niestety, nieobce są mi jej lęki o dziecko, jego zdrowie i o to  jak poradzi sobie wśród rówieśników. 

4)  Czuje się Pani bardziej scenarzystką czy już pisarka? Zawsze bliższe będą Pani postacie książkowe czy bohaterowie seriali?

AKK: - Bohaterowie seriali są ze mną już kilkanaście lat. Czuję się zawodowcem w tym świecie. Książka jest dla mnie nowością. Jej bohaterowie, których ożywiłam, i za których życie odpowiadam  sama, wyłącznie sama, bez współpracujących ze mną przy serialu kolegów scenarzystów, to świat bardzo mi drogi. Otworzyła się jakaś nowa furtka. W sumie fajnie byłoby w przyszłości móc wybrać. A może nie trzeba wybierać. Daje się to pogodzić.    
  
5)Czy miała Pani jakiegoś eksperta w edukacji przedszkolnej, który podpowiadałby
Pani jakie są realia pracy w takim miejscu? Jestem nauczycielką przedszkola, interesuje mnie bardzo jak wygląda praca nad książką osadzoną w takim specyficznym miejscu i ten fakt został pokazany.
AKK: - Nie miałam przewodnika po świecie edukacji przedszkolnej. Sama badałam teren. Słuchałam opowieści koleżanek, również matek, o problemach ich dzieci w różnych przedszkolach państwowych i prywatnych, obserwowałam podejście do  przedszkolaków w placówce, do której chodzi mój synek. Zbierałam smakowite opowieści z różnych źródeł.

6) Czy uważa Pani ze elitarne przedszkole czy szkoła daje lepszy start w dorosłe życie?

AKK: - Miękka poduszka czy twardy materac? Czas pokaże, co lepsze. Przeciwności kształtują charakter, a znajomości ułatwiają życie. Dziecko, które nie ma dzieciństwa wyścielonego atłasem, może być bardziej odkrywcze i przebojowe, a ktoś od maleńkości przyzwyczajony do życia w enklawie, może mieć problemy z adaptacją w bardziej zróżnicowanym środowisku. Świat się zmienia. Coraz bardziej liczy się niesztampowość, elastyczność, charakter. Pewnie, że język otwiera świat, a na zdobycie tej umiejętności zwraca się baczną uwagę w dobrych szkołach. Uparty dzieciak z publicznej podstawówki może dojść do tego samego celu, co jego rówieśnicy „doinwestowani” przez rodziców. A elitarni zobaczą jego plecy.

7) Jak wygląda Pani typowy dzień pracy?

AKK: - Zajmuję się tym, czym każda pracująca matka. Od rana próbuję godzić pracę z obowiązkami domowymi. Kiedy mam planowanie wątków z autorami - pracuję w firmie.  Kiedy sama piszę - pracuję w domu. To ma dobre i złe strony. Praca nie ma stałych godzin. Nie ma wolnych weekendów. Kiedyś wolałam pisać rano. Teraz próbuję nadganiać wieczorem i nocą. Kiedy dom śpi, szybciej stuka moja klawiatura. 

8)  Co chciałaby Pani znaleźć w jajku z niespodzianką, 
które można rozumieć jako synonim życia?

      AKK: - Nie będę oryginalna. Zdrowie i bezpieczeństwo dla swojej rodziny. Tak naprawdę, tylko to się dla mnie liczy.  

9) Czasem w życiu pisarza czy scenarzysty nadchodzi okres posuchy literackiej, 
kiedy nie może się patrzeć na książki, brakuje pomysłów na nowe dzieła, 
nie ma się ochoty tworzyć, najchętniej odcięło się od tego wszystkiego
 i zapomniało się o swoim wkładzie w wydeptywaniu nowych ścieżek
 w świecie literackich nowości. Czy Panią też coś takiego spotkało? 
Czy też doświadczyła Pani chwil pełnych wątpliwości co do słuszności 
wykonywanego "zawodu"? 
Gdyby miała Pani ułożyć 3-punktowy poradnik, jak poradzić sobie z takim kryzysem, to jakie punkty byłyby w nim zawarte? O czym nie można by było zapomnieć wtedy?

      AKK: - A z czego wzięło się określenie „męki twórcze”? Pisanie to ciężka praca. Ale kocham to robić. Nie wyobrażam sobie lepszego dla siebie zawodu niż ciągłe wymyślanie historii.   Fajnie, gdy jest natchnienie, ale nie można na nie zawsze liczyć. Entuzjazm nie wystarczy. Z samego pomysłu człowiek nie wyżyje. Trzeba go rozłożyć na czynniki pierwsze, zanalizować, uporać się ze słabymi i dobrymi stronami. Czasem trzeba chwilę się z nim ponosić, ale niezbyt długo. Z  przenoszonego jaja nie wyfrunie feniks. Trzypunktowy poradnik na kryzys dla mnie to:
1.Usiąść rano do pracy. Pisać. Z założeniem ile stron lub znaków ma powstać dziś.
2. Jeśli nie idzie - zrobić przerwę do wieczora. Przeżyć coś ciekawego.
3. Wieczorem pisać aż do osiągnięcia zakładanej liczby stron lub znaków. Rano przeczytać. Jeśli jest dobrze to poprawić. Jeśli źle wykasować i rozpocząć od punktu pierwszego.

10)   Czy jest Pani zdaniem temat tabu, którego nie należy podejmować w literaturze?

AKK: - Dla mnie nie ma takiego tematu. Wszystko może być historią. Choć osobiście wolę te optymistyczne.
Zakurzona półka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka