Po książkę „Zmysłowa idealna żona” sięgnęłam z nadzieją na ciekawy romans z nutą tajemnicy. Sam pomysł wydawał się intrygujący – mąż znika w katastrofie, żona pogrążona w żałobie próbuje ułożyć życie na nowo, aż nagle okazuje się, że on żyje. Brzmi jak obietnica emocji, napięcia i refleksji nad tym, czym naprawdę jest miłość i zaufanie. Niestety, to, co otrzymałam, było zupełnie inne, niż się spodziewałam.
Fabuła, choć z pozoru dramatyczna, szybko zamienia się w dość chaotyczną i mało wiarygodną opowieść. Wydarzenia następują po sobie zbyt szybko, jakby autorki bały się, że czytelnik się znudzi. Zamiast budowania napięcia i rozwoju relacji, dostajemy serię scen erotycznych, które mają chyba zastąpić emocjonalną głębię – ale dla mnie były raczej nużące niż zmysłowe. W pewnym momencie miałam wrażenie, że każda rozmowa kończy się w ten sam sposób, a bohaterowie nie potrafią rozwiązać żadnego problemu inaczej niż w łóżku.
Największym rozczarowaniem okazali się bohaterowie. Kate, żona, która powinna wzbudzać współczucie i sympatię, wydaje się nijaka i płytka. Trudno zrozumieć jej decyzje, a jej emocje wydają się nieprzemyślane i przerysowane. Z kolei Price, cudownie „wskrzeszony” mąż, jest postacią bez charakteru – momentami tajemniczy, a chwilę później zupełnie bezbarwny. Ich relacja, która mogła być pełna napięcia i niedopowiedzeń, wypada po prostu sztucznie.
Język i dialogi też mnie nie przekonały. Miejscami brzmią, jakby były tłumaczone z automatu – nienaturalnie i banalnie. Niektóre kwestie są tak przerysowane, że trudno traktować je poważnie. Brakuje tu autentyczności, a sceny, które miały być romantyczne, momentami są wręcz niezręczne.
Szkoda, bo sam pomysł miał potencjał – można było z tego stworzyć ciekły thriller romantyczny z psychologicznym tłem. Tymczasem powstała historia, która próbuje być erotyczna i dramatyczna jednocześnie, ale ostatecznie nie jest ani jednym, ani drugim.
Dla mnie „Zmysłowa idealna żona” to książka, która rozczarowuje na wielu poziomach. Nie wciąga, nie wzrusza, nie zostawia po sobie żadnych emocji oprócz znużenia. Nie wymagam od romansu wielkiej głębi filozoficznej, ale oczekuję chociaż bohaterów, którym mogę kibicować – tutaj tego zabrakło.
Podsumowując: to lektura, po której zostało mi tylko poczucie zmarnowanego pomysłu. Zamiast historii o miłości, zdradzie i przebaczeniu, dostałam przesadzoną opowieść pełną sztucznego napięcia i płaskich emocji. Nie poleciłabym jej nikomu, kto szuka książki z prawdziwym uczuciem czy dobrze poprowadzoną intrygą.
