Idę na łatwiznę - Helen Bailey

Autorka: Helen BaileyTytuł: Idę na łatwiznęWydawnictwo:Do tej pory, życie Elektry skupiało się na szkole i rozważaniach dotyczących beznadziejnego imienia. Popołudniami, spotykała się z przyjaciółkami: przepiękną Łucją, oraz Rutą - córką zapalonej weganki.
Elektra, jak sama twierdzi, czasami bywa próżna i dziwna, ale mimo wszystko, najbardziej, ale to najbardziej w świecie, nie cierpi swojej twarzy, która wygląda jak talerz oraz imienia.
Beztroskie życie dziewczyny i jej brata Jacka kończy się, w momencie gdy jej ojciec odchodzi, rzekomo aby pokonać kryzys wieku średniego.
Elektra jest wstrząśnięta, nie rozumie co kieruje ojcem.
Matka dziewczyny, która do tej pory nie przejmowała się ani domem, a tym bardziej sobą, postanawia przejść na dietę i posprzątać dom.
Do niedawna, pestka po brzoskwini leżała tygodniami na podłodze, dopóki coś obok niej nie spadło. W domu była zasada - dopiero gdy dwie rzeczy leżą obok siebie należy je podnieść. Można sobie tylko wyobrazić jak wyglądał dom. Jeżeli zaś chodzi o dietę, Ellie - mama Elektry, jadła tony czekolady. Teraz wzięła się za siebie i przeszła na dietę kapuścianą, co w efekcie powoduje, że dom jest w miarę czysty, ale kapuściany fetor go nie opuszcza.
Dlaczego ojciec Elektry się wyprowadził? Czy powodem jest kobieta? Czy uda się go sprowadzić do domu? Zajrzyjcie do książki:)

Historia Elektry może i nie jest zaskakująca ale napisana z taką dawką humoru, że nie sposób się nudzić.
Mam mnóstwo swoich ulubionych fragmentów. Szczególnie uśmiałam się z Monstrualnych Gruczołów Mlekowych ( w skrócie MGM). Mama Elektry takowe posiadała. W związku z MGM w książce jest parę fajnych sytuacji:
" Monstrualne Gruczoły Mlekowe zajmują całą środkową i górną część ciała mamy. Między tymi dwoma rejonami nie ma przerwy. Nie pomaga również to, że mama w ogóle jest raczej duża, nie genetycznie, lecz w związku z ilością pochłanianej czekolady. W efekcie wygląda, jakby miała jeden wielki cyc,który ciągnie się od pachy do pachy. Unicyc. Kiedyś były u mnie Łucja i Ruta. Mama ugryzła czipsa,który się rozleciał na kawałki i połowa posypała jej się w dół głębokiego kanionu, jakim jest jej dekolt. Wsadziła tam rękę (która zniknęła z pola widzenia!), ale po chwili się poddała i powiedziała: - Och, niech sobie tam zostanie. Pewnie prędzej spleśnieje, nim go znajdę! Dziewczyny prawie się posikały ze śmiechu,podczas gdy ja marzyłam tylko o tym, by zapaść się pod ziemię i umrzeć ze wstydu za własną matkę"
Świetna jest też skala całowalności, oraz pomysłowe przezwiska kolegów i koleżanek w szkole: chociażby hp,kostka masła czy wypięty biust (każde przezwisko ma swoje uzasadnienie).

Nie spodziewajcie się ambitnej lektury, ponieważ "Idę na łatwiznę" taką lekturą nie jest. To bardzo przewidywalna historia nastolatki, która ma zwykłe problemy, jakie mają dziewczyny w jej wieku. Książkę można porównywać też do znanej większości Ali Makoty, z tym że moim zdaniem historia Elektry jest zdecydowanie lepsza.

Może i Elektra była płytka i małostkowa, czasami miałam wrażenie, że bardziej obchodziło ją to kto będzie karmił żarłocznego chomika Googla, niż to że ojciec właśnie ich zostawił, ale bardzo ją polubiłam i z przyjemnością przeczytam kolejne tomy jak tylko pojawią się w sprzedaży.
Jeżeli macie ochotę na coś lekkiego, z dużą dawką humoru, to polecam pierwszy tom przygód szalonego życia Elektry.

Dziękuję:



Zakurzona półka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka