Liane Moriarty, znana z bestsellerowych powieści takich jak „Wielkie kłamstewka” czy „Dziewięcioro nieznajomych”, w swojej najnowszej książce „Zaledwie moment” ponownie pokazuje, że świetnie zna się na tym co robi. Gdy tylko zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. I choć książka jest gruba, przeczytałam ją jednym tchem!
Akcja książki rozpoczyna się na pokładzie opóźnionego samolotu do Sydney. Wśród pasażerów znajduje pewna kobieta, która niespodziewanie zaczyna przepowiadać współpasażerom, kiedy i w jaki sposób umrą. I tak jedni dowiadują się, że umrą ze starości albo w bardzo zaawansowanym wieku ale są też i tacy, którzy dowiedzą się o śmierci dziecka w wyniku utonięcia, czy o tym, że zginą w bójce jak Ethan, spokojny mężczyzna, który nigdy się nie bił. Stewardesa Allegra usłyszy, że popełni samobójstwo, a Eve, będąca w podróży poślubnej, ma zostać zamordowana przez swojego właśnie poślubionego męża. Początkowo pasażerowie traktują te przepowiednie z niedowierzaniem, jednak gdy jedna z nich się spełnia, zaczynają panikować i zastanawiać się kto umrze następny.
Autorka w „Zaledwie moment” porusza temat przeznaczenia, wolnej woli i tego, jak ludzie radzą sobie z wiedzą o własnej śmierci. Z mistrzostwem buduje napięcie, prowadząc wielowątkową narrację, która pozwala czytelnikowi zagłębić się w psychikę bohaterów. Każda postać reaguje inaczej na otrzymaną przepowiednię, co prowadzi do refleksji nad tym, jak różnorodne mogą być ludzkie reakcje na nieuchronność losu.
„Zaledwie moment” to powieść, która skłania do zadumy nad życiem i śmiercią. Autorka nie tylko tworzy intrygującą fabułę, ale także zmusza czytelnika do zastanowienia się nad własnym podejściem do przeznaczenia i wolnej woli. Książka łączy w sobie elementy thrillera psychologicznego z głęboką analizą emocji i relacji międzyludzkich.