Piękna Brzydota” to thriller psychologiczny, który od pierwszych stron stawia pytanie: jak dobrze znamy tych, których kochamy? Alice Feeney serwuje nam historię Grady’ego Greena, pisarza, który w jednej chwili traci wszystko – jego żona znika w tajemniczych okolicznościach, a po roku żałoby próbuje odnaleźć spokój na szkockiej wyspie. Spokój jednak zamienia się w koszmar, gdy na wyspie pojawia się kobieta łudząco podobna do Abby. Czy to halucynacja, gra wyobraźni, czy mroczna tajemnica?
Fabuła rozwija się w typowym stylu autorki. Z pozoru prosta opowieść rozwarstwia się w sieć kłamstw, niedopowiedzeń i sekretów. Autorka lubi bawić się z czytelnikiem, podrzucając mylne tropy i stawiając pytania, na które odpowiedzi pojawiają się dopiero na ostatnich stronach. Narracja jest prowadzona z kilku perspektyw, co dodaje dynamiki, ale wymaga skupienia, bo każdy rozdział wnosi coś nowego do układanki. Zdecydowanie na ogromny plus zasługuje atmosfera, która panuje w książce. Wyspa jest jednocześnie ponura i tajemnicza nocą, a za dnia niepokojąca ale też i groźnie piękna.
To książka, która trzyma w napięciu, ale wymaga, by czytelnik pozwolił się prowadzić – nawet jeśli droga chwilami przypomina serpentynę na skraju przepaści. Dla mnie to świetny przykład tego, czym jest guilty pleasure: nie zawsze logiczne, ale wciągające i rozrywkowe. Idealne na wieczór, gdy chcesz odpocząć od rzeczywistości i zanurzyć się w świecie mrocznym i pełnym sekretów.