„Tysiąc pocałunków” to opowieść o Poppy i Rune’ie – dwójce młodych ludzi, którzy poznają się jako dzieci i od razu stają się nierozłączni. Ich przyjaźń szybko przeradza się w pierwszą, prawdziwą miłość.
Szczególnym symbolem tej relacji staje się słoik, który Poppy otrzymuje od babci. Dziewczyna ma wypełnić go tysiącem pocałunków – każdym wyjątkowym, niezapomnianym i zapisanym w pamięci. To proste zadanie zmienia się w niezwykle wzruszającą podróż przez dorastanie, dojrzewanie do uczuć i mierzenie się z trudnymi doświadczeniami, jakie niesie życie.
Historia pokazuje ich dzieciństwo, pierwsze uniesienia, radość codziennych chwil, ale także rozłąkę, ból i pytania o to, co naprawdę jest najważniejsze. To powieść o miłości, która dojrzewa razem z bohaterami i musi zmierzyć się z przeciwnościami losu.
Książka Tillie Cole jest napisana prostym, ale bardzo emocjonalnym językiem. To jedna z tych historii, które potrafią chwycić za serce i nie zostawić czytelnika obojętnym. Podobało mi się, jak autorka uchwyciła niewinność dziecięcej przyjaźni i przeobraziła ją w głęboką więź, która towarzyszy bohaterom przez lata.
Momentami fabuła bywa przewidywalna i mocno opiera się na schematach typowych dla romansów młodzieżowych, ale mimo to działa – bo emocje są autentyczne. Podczas lektury można się uśmiechnąć, wzruszyć, a nawet uronić kilka łez.
Uważam, że „Tysiąc pocałunków” to książka dla osób, które lubią poruszające, romantyczne opowieści z przesłaniem. Jeśli ktoś szuka historii lekkiej i zabawnej – tu jej nie znajdzie. Ale jeśli chce przeżyć coś intensywnego, pełnego uczuć i refleksji nad tym, jak kruche i cenne jest życie – ta powieść na pewno spełni oczekiwania.