Autor: Jason Mott
Tytuł: Przywróceni
Wydawnictwo:
Ze śmiercią trudno jest się pogodzić, szczególnie ze śmiercią dziecka. Gdy w 1966 roku Lucille i Harold tracą syna, wszystko się zmienia. On nie potrafi poradzić sobie z dręczącym go poczuciem winy, ona nie potrafi przeboleć śmierci jedynego dziecka.
Kilkadziesiąt lat później na progu ich domu staje ich syn. Wrócił tak jak i zniknął. Nadal ma 8 lat i jest tym samym dzieckiem, które stracili. Jak to możliwe?!
Wkrótce okazuje się, że do miasta wracają inni, którzy kiedyś umarli, a teraz zostali przywróceni. Czy to nowy początek w dziejach ludzkości? A może początek końca?
Przyznam, że byłam bardzo ciekawa tej książki. Tematyka zupełnie dla mnie nowa i jaka interesująca! Ale trochę się rozczarowałam. Rozumiem idee tej książki i nawet przesłanie, ale spodziewałam się jakiegoś fantastycznego zakończenia, które może powaliłoby mnie na nogi. Niczego takiego nie dostałam, niestety.
Ale mimo to książkę od początku do końca, przeczytałam z wypiekami na twarzy. Fantastyczny styl autora sprawił, że czyta się ją jednym tchem. Najbardziej denerwowały mnie zakończenia rozdziałów, które zawsze kończyły się jakąś zagadką i chcąc nie chcąc książkę trzeba przeczytać za jednym zamachem, bo inaczej ciągle się o niej myśli.
"Przywróceni" to książka która z pewnością skłania do refleksji nie tylko nad swoim życiem, ale także nad sensem istnienia. To także historia, która może coś zmienić w naszym życiu. Warto też się zastanowić co my byśmy zrobili gdyby ktoś z naszej rodziny został nagle przywrócony?
Polecam!