Autorka: Ola Trzeciecka
Tytuł: Jamnik z kluskami
Wydawnictwo:
Gdy Anka znalazła pod swoim łóżkiem frywolną bieliznę w pięknym pudełku wiedziała, że era klusek na zawsze się skończyła. A konkretnie skończył się jej pożal się Boże związek z Adamem.
Gdy za niego wychodziła może i miała złudzenia, że oto czeka ją szczęśliwa i stateczna przyszłość u boku no może nie przystojnego, wysokiego bruneta, ale małego choć wydającego się dosyć stabilnie emocjonalnego człowieka.
Niestety wkrótce okazało się, że Adam owszem jest stabilny emocjonalnie ale tylko w związku ze swoją mamusią, z którą łączy go silna więź prawie, że małżeńska. No bo kto umie tak gotować jak mamusia? Kto się nim tak dobrze zaopiekuje, kupi mu meble, zrobi sweterek na drutach i przytuli gdy będzie trzeba? Nikt.
W życiu Anki zatem pojawił się nie tylko Adam, ale także mamusia. A mamusia nie potrafi przeżyć, że syn związał się z kimś takim jak Anka. Z kimś kto ma swoje zdanie, nie jest jeszcze w ciąży i co najgorsze ma mózg!
"Jamnik z kluskami" to specyficzna książka głównie na poprawę humoru i gwarantuję Wam, że na pewno Wam go poprawi.
Jeżeli chodzi o samą historię, było już takich wiele, więc niczym nowym nie zostałam zaskoczona. Związek Adama i mamusi też nie był zbyt osobliwy, po prostu matka zakochana w swoim synu.
Za to na uwagę zasługuje Anka i jej przyjaciółka Magda. Te dwie razem, są lepsze niż dynamit. Właśnie pomiędzy nimi wywiązały się najlepsze dialogi i sceny przy których można było płakać ze śmiechu.
Nie podoba mi się jeszcze koniec książki. Chętnie dowiedziałabym się co się stało z Adamem i z Anką, ale za pewne autorka chciała, aby to czytelnik dopisał sobie ciąg dalszy, czego ja akurat nie lubię;) Dla mnie książka musi się zacząć i skończyć.
A Wy czytaliście ją? Zamierzacie?