Autorka: Monika FethTytuł: Malarz młodych dziewczątWydawnictwo:
Książka ma bardzo przyciągającą okładkę i właśnie to ona po części zadecydowała o tym, że trafiła w moje ręce. Tak sobie myślałam, że to czerwone na pędzlu to niekoniecznie jest farba... Ale o tym to sami zadecydujecie, myślę że każdy to na swój sposób zinterpretuje:)
Od początku książki miałam przeświadczenie, że będzie to taki typowy thriller z dość prostym i pobieżnym wyjaśnieniem na końcu.
Otóż thriller nie był typowy, bo ja chyba pierwszy raz czytałam książkę dotyczącą takiego a nie innego obrotu sprawy. Nie chcę Wam za dużo zdradzić, bo nie miałoby sensu czytanie tej książki, ale autorka już od samego początku budowała we mnie napięcie, które do samego końca gdzieś we mnie żyło.
Ilka jest główną bohaterką, ma chłopaka Mike'a i mroczną przeszłość za sobą, do której prowadzą zamknięte drzwi.
Ilka nie zwierzyła się dotąd nikomu z tego co kiedyś się stało. Ja gdy poznałam jej sekret byłam trochę zaszokowana, bo chyba nie tego się spodziewałam. Pewnego dnia Ilka znika, a Mike wraz z koleżankami, od których wynajmuje pokój rozpoczynają poszukiwania. Błądzą po omacku. Także policja jest bezsilna i nie wie gdzie szukać dziewczyny. A Ilce grozi ogromne niebezpieczeństwo. Czy ją odnajdą, oraz co stało się dziewczynie na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w książce.
Jeżeli chodzi o koniec całej historii jestem bardzo rozczarowana. Ja bardzo lubię jak książka się kończy i wszystko zostaje wyjaśnione nie w sposób pobieżny ale taki dokładny, wyważony i spokojny.
Tutaj wszystko wyjaśniło się tak szybko, że nie zdążyłam tego ogarnąć a już było po wszystkim. Tak jakby autorka nie miała pomysłu jak to dalej pociągnąć.
Jednakże mimo wszystko zachęcam do przeczytania. Książka jest świetna, ja z pewnością sięgną po inną pozycję tej autorki.