Autorka: Erica James
Tytuł: Małe szczęścia
Wydawnictwo:
Harriet to młoda trzydziestoletnia kobieta. W przeszłości obiecała siostrze, że gdyby cokolwiek się stało jej albo mężowi, zaopiekuje się jej dziećmi. Niestety nie pomyślała o tym, że rzeczywiście kiedyś taką obietnice będzie musiała spełnić. Gdy Felicity i Jeff giną w wypadku, Harriet zostaje pełnoprawną opiekunką ich dzieci: Carrie i Joela. Tych dwoje potrzebuje nie tylko wsparcia osoby dorosłej ale także podpory i opieki, czego Harriet nie może im dać, bo nie czuje żadnego instynktu macierzyńskiego. Zajmuje się nimi tylko z poczucia obowiązku.
Równocześnie z historią Harriet poznajemy Willa - sąsiada, rodziców kobiety oraz kilka innych osób, które odegrają kluczową rolę w całej fabule.
Przyznam, że książka mnie zaskoczyła. Nie żeby fabuła była jakaś odkrywcza, ale podobało mi się to, że po pierwszy, każdy ma swoje wady i żaden bohater nie jest idealny, a po drugie ich życie wcale nie jest usiane różami tylko często skomplikowane.
Duży plus dla autorki za pokazywanie różnych punktów widzenia. Widzieliśmy jedną sytuację oczami małego Joela, ojca Harriet czy sąsiada. Było to naprawdę niesamowite i dodało autentyczności książce.
Bardzo długo nie mogłam polubić Harriet. Nie rozumiałam, jak może być taka oschła w stosunku do małych, cierpiących i zagubionych dzieci. Gdyby nie pomoc rodziców i rozpaczliwe próby przekonania do siebie Harriet, nie wiem czy w końcu to kamienne serce by się roztopiło.
Jeżeli macie ochotę na piękną opowieść o rodzicielstwie, miłości i próbach radzenia sobie ze stratą bliskich, polecam.