Autorka: Jill Mansell
Tytuł: Nie traćmy ani chwili
Wydawnictwo:
Pamiętacie jeszcze poprzednią książkę autorki - "Spacer w parku"?
Śmiem twierdzić, że "Nie traćmy ani chwili" jest dużo lepsze niż poprzednia książka, a już tamta była dobra. Chyba książki Jill Mansell na stałe zagoszczą w moim repertuarze ulubionych powieści;)
Dex to młody mężczyzna, przez którego życie przewija się kilkanaście kobiet tygodniowo. Jest bawidamkiem i lekkoduchem, żyjącym z dnia na dzień. Gdy jego ukochana siostra umiera zostawiając kilkumiesięczną córeczkę, Dex jest w szoku. Nie tylko on stracił siostrę, ale Delphi straciła również matkę.
Kilka miesięcy wcześniej Dex kupił stary dom, który odnowił i w którym nie mieszkał, ponieważ po pierwsze nie odpowiadało mu życie na przedmieściach, a po drugie nie został dobrze przyjęty przez mieszkańców miasteczka.
Wyjątek stanowiła Molly, sąsiadka z domu obok, którą Dex od początku polubił. Gdy po śmierci siostry przyjeżdża do swojego domu, Molly pomaga mu dojść do siebie i przekonuje, że jeżeli tylko chce, da radę zapewnić siostrzenicy odpowiedni dom i opiekę.
Czy mężczyzna zawalczy o Delphi? Czy może nagle się zmienić? Czy w miasteczku znajdzie miłość swojego życia, a może już znalazł?
"Nie traćmy ani chwili" to poruszająca książka o poszukiwaniu swojego miejsca, o walce z przeciwnościami losu, o dobroci, rodzicielstwie, stracie i zmarnowanych szansach. Ta książka ma tak wiele płaszczyzn, że nie sposób je wymienić w jednej recenzji, bowiem czytelnik oprócz towarzyszenia głównemu bohaterowi, poznaje także życie mieszkańców oraz ich tajemnice i skrywane przez lata sekrety.
Zresztą książkę czyta się naprawdę wyśmienicie. Choć można ten tytuł wrzucić do jednego wora z innymi powieściami obyczajowymi, dla mnie jest czymś więcej. Jest książką, która pozwala dostrzec fakt, że każda chwila w naszym życiu jest cenna i warto o tym pamiętać, bo jutro może już nas nie być.
Polecam!