Autorka: Eileen Goudge
Tytuł: Zastępcza żona
Wydawnictwo:
Camille już raz wygrała z rakiem. Odbudowała swoje życie i gdy już wszystko zaczęło się układać, rak powrócił ze zdwojoną siłą.
Niestety, teraz szanse na wyleczenie są nikłe, a i sama Camille nie ma już sił walczyć.
Ostatnią walkę ledwo przeżyła. Tygodnie w szpitalu, płaczące w domu dzieci, mąż, który nie potrafi pogodzić opieki na dziećmi z opieką nad żoną, pracą i domem. Camille nie chce tego kolejny raz przechodzić, o czym informuje męża.
Edward nie może pogodzić się z decyzją żony i usilnie namawia ją do podjęcia leczenia, Camille ma jednak inny plan.
Będąc dzieckiem przeżyła śmierć mamy i nieobecność taty, czego do teraz nie potrafi mu wybaczyć, więc aby zabezpieczyć swoją rodzinę, kobieta postanawia znaleźć swojemu mężowi zastępczą żonę.
Dziwne? Owszem.
Camille jednak nie wie, że z miłością nie można igrać, a ingerowanie w los, może mieć tragiczne skutki.
Przyznam, że "Zastępcza żona" to książka, która daje do myślenia. Niestety aby Wam za wiele nie zdradzić nie mogę tutaj za bardzo dywagować, ale byłoby nad czym dyskutować. Kto tutaj zawinił, co by było gdyby itp.
Książkę można zaliczyć do tych, które czyta się ekspresowo. Naprawdę. Ma prawie 540 stron, ale jak już się zacznie czytać to pół dnia i po książce. Mimo ekspresowego czytania całość na długo pozostaje w człowieku, który zastanawia się i sam dopisuje swoje zakończenie, które akurat mnie nie usatysfakcjonowało. Liczyłam na coś innego.
Fabuła mnóstwo razy zaskakuje czytelnika, autorka wprowadza nowe postacie, wątki i akcje. Czytelnik ani minuty się nie nudzi. Jeżeli więc macie ochotę na książkę, która zmusza do myślenia i analizowania, polecam Wam tę. Jest genialna, i jest w niej coś takiego co sprawia, że człowiek porównuje ją do swojego życia i zastanawia się co by było gdyby mnie to spotkało?