Autorka: Paullina Simons
Tytuł: Bellagrand
Wydawnictwo:
Z książkami Paulliny Simons jest tak, że albo się ją uwielbia za to co stworzyła, albo nie da się przez to przebrnąć, przynajmniej tak było ze mną do tej pory. Tym razem w książce "Bellagrand" zostałam zaskoczona. Z jednaj strony przez książkę, trudno było mi przebrnąć, a z drugiej nie potrafiłam się doczekać momentu, w którym dowiem się jak cała historia się skończy.
Gina to imigrantka. Chodź ma obywatelstwo amerykańskie ciągle jej przypominano o tym, że nie jest z miejsca, w którym mieszka. W tajemnicy przed wszystkimi bierze ślub z Harrym. Ma do niej o to pretensje nie tylko jej rodzina, ale i rodzina Harry'ego, która się od niego odwraca.
Harry to specyficzny mężczyzna, który nie przywiązuję wagi do pieniądza i choć nie pracuje bardzo łatwo się tych pieniędzy pozbywa.
Jest też idealistą. Dla niego życie to ciągła walka o to, aby świat wyglądał lepiej. Jest też rewolucjonistą i walczy o swoje zdanie, nawet kosztem rodziny. Gdy ląduje w więzieniu, Gina musi zadbać nie tylko o siebie, ale także o męża, który nawet w więzieniu ma swoje wymagania.
Gdy kobieta nie ma już siły, Harry wychodzi z więzienia, ale wkrótce znów do niego trafia..
Czy takie życie ma sens? Gina jest już naprawdę zmęczona ciągłą pracą, niemożliwością utrzymania ciąży i brakiem zrozumienia ze strony męża.
Ale wszystko zmieni się gdy Gina trafi do Bellagrand...
Ta książka tak jak wspomniałam już na samym początku jest bardzo specyficzna. Nie mogłam znieść bierności Giny i głupoty Harry'ego. Wiecie, w życiu są pewne priorytety i jeżeli nie mam pieniędzy nie wydaję ich. Harry choć miał bogatego ojca, za nic w świecie nie chciał się do niego zwrócić o pomoc, bo po co? To przecież Gina zapracowywała się na śmierć, po to aby on mógł żyć jak hrabia. W ich domu wiecznie piszczała bieda, ale na książki czy darowizny Harry musiał mieć pieniądze. Naprawdę nie wiem jak z kimś takim móżna tworzyć prawdziwy związek. Gina okropnie się męczyła, ale w duchu była Sycylijką więc z mężem była na dobre i na złe.
Mimo tego, że postacie mnie denerwowały cała historia była naprawdę ciekawa. Kibicowałam Ginie, żeby w końcu mu powiedziała, że teraz niech on idzie do prawdziwej pracy i trochę o nią zadba. Z wielką przyjemnością też odwiedziłam Bellagrand no i co tu dużo mówić, lubię styl pisania autorki i naprawdę warto było się na początku pomęczyć, żeby dobrnąć do końca, który niekoniecznie jest dobry;)
Jeżeli mieliście w planach to polecam Wam ją przeczytać:)