Płatki na wietrze - Virginia C.Andrews

Tytuł: Płatki na wietrze
Autorka: Virginia C.Andrews
Wydawnictwo:RECENZJA PRZEDPREMIEROWA: 9.05.2012
Mimo, że minęło już sporo czasu odkąd czytałam "Kwiaty na poddaszu", często podświadomie wracałam do książki. Z niecierpliwością czekałam też na pojawienie się drugiej części.
"Płatki na wietrze" to kontynuacja losów rodziny Dollangangerów, które wstrząsnęły czytelników na całym świecie.

Cathy,Chris i Carrie cudem opuścili poddasze. Teraz, muszą zmierzyć się nie tylko z wolnością, którą udało im się zdobyć, ale także z chorobą małej Carrie. Muszą także nauczyć się żyć bez małego Cory.
W kontynuowaniu ucieczki przed siebie przeszkadza im choroba Carrie. Jej stan z godziny na godzinę się pogarsza i rodzeństwo zmuszone jest ratować jej życie. Przypadkiem trafiają pod skrzydła lekarza: Paula Sheffielda, który stara się im pomóc. Oferuje im nie tylko pomoc medyczną, ale także daje im dach nad głową oraz życzliwość.

Jednakże nie tak łatwo jest zapomnieć o trzech latach spędzonych na zamkniętym poddaszu. Jak zasnąć gdy obok nie ma nikogo? Jak żyć, w tym wolnym, zupełnie innym świecie? Jak pozbyć się targających ciało emocji?
Przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć, śmiem stwierdzić, że wraca i to z podwojoną siłą.
W duszach tej trójki poddasze nadal żyje...
A chęć zemsty za zmarnowane dzieciństwo jest nie do pohamowania.

"Płatki na wietrze" to historia o odzyskiwaniu kontroli nad swoim życiem. Historia trzech młodych ludzi, którzy skrzywdzeni przez matkę nie potrafią już ufać nikomu. To historia pełna bólu, okraszona chwilami imitującymi pozorne szczęście. Ale czy można być szczęśliwym mając w sobie ziarenko zemsty, które z każdym dniem rośnie?
Tytuł książki świetnie odzwierciedla sytuacje Cathy,Chrisa i Corrie. Ta trójka jest takimi małymi płatkami, które wypuszczone w świat są zależne od wiatru. A wiatr targa nimi w różne strony, rozdzielając ich i rozrzucając w różnych miejscach.

Nie wiem czy dobrze to zabrzmi, zważywszy na klimat tej książki, ale do losów tej rodziny wróciłam z przyjemnością. Lubię książki, które nie zostają przeze mnie zapomniane po kilku tygodniach. Lubię książki, które zmuszają do myślenia, które wywołują emocje i które po prostu silnie wpływają na czytelnika.
Pamiętam jak wstrząśnięta byłam po "Kwiatach na poddaszu" i widzę co działo się ze mną teraz, gdy czytałam "Płatki na wietrze".

Autorka od początku książki wprowadza w czytelnika taki pozorny spokój. Wydaje się, że ta trójka w końcu znalazła swój azyl. Swoje miejsce na ziemi, w którym może spełnić swoje marzenia, w którym poczuje się dobrze, w którym zazna w końcu szczęście.
I tak na początku było. Ale czasem taki początek, jest początkiem końca. Wspomnienia nadal żyją w głowie naszych bohaterów i za nic nie dają o sobie zapomnieć.
Do tego dochodzi jeszcze chęć zemsty i mamy ten pozór spokoju z głowy.

Zakończenie książki było dla mnie szokujące. Chyba nie spodziewałam się, że Cathy zemści się taki sposób. Zresztą po autorce mogłam się tego spodziewać. Ale czy rzeczywiście zemsta ukoiła ból? Czy można odnaleźć szczęście mając świadomość krzywdy?
Kończąc już, chciałam Wam powiedzieć, że zdaję sobie sprawę z tego jakie emocje wywołuje ta książka. Dla jednych jest historią jedną na milion, dla innych odpychającą historią zakazanej miłości. Miłość Chrisa i Cathy może budzić obrzydzenie. Ale patrząc na to z perspektywy tego co ich spotkało, ja jestem pełna podziwu, że potrafią kochać i ufają sobie wzajemnie. I mimo, że to co robią nie zyskuje aplauzu starają się tak żyć, aby nie krzywdzić innych.
Książkę polecam i chętnie poznam Wasze zdanie:)
Zakurzona półka © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka