Przejdź do głównej zawartości

SOCIAL MEDIA

Rena główna bohaterka książki na granicy snu jest pełną życia nastolatką.
Od pewnego czasu męczą ją dziwne koszmary. Śni jej się, że jest w obcym miejscu, w którym jest coś tajemniczego, a zarazem niebezpiecznego. Za każdym razem powtarza się także obraz ciepłych brązowych oczu wpatrujących się w nią intensywnie.
Rena boi się spać dlatego coraz więcej czasu spędza na przemyśleniach związanych ze zrozumieniem koszmarów oraz przygotowuje się wraz ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi Tomkiem i Miką do swoich osiemnastych urodzin.
Prezent urodzinowy jaki otrzymuje dziewczyna okazuje się przyczyną zawieszenia życia ziemskiego i początkiem nowego w krainie Koh- i-noor.
Rena ulega wypadkowi samochodowemu i zapada w śpiączkę budząc się jednocześnie w krainie swoich koszmarów. Tam czeka na nią mała dziewczynka, która wyglądem przypomina dzikuskę. Od razu widać, że nie jest przychylnie nastawiona do Reny. Jest także Kalm brat dziewczynki, którego Rena od razu poznaje, bowiem jest właścicielem pięknych brązowych oczu, które Rena zna ze snów. Dziewczyna otoczona czułą opieką Kalm’a dowiaduje się, że na chłopaku i jego rodzinie od dawna ciąży klątwa, którą może zdjąć tylko ta osoba, która rozwiąże zagadkę. Rozpoczyna się walka z czasem. Już niedługo wysłannik przyjdzie po kolejną ofiarę. Czy im się uda?
Na granicy snu to typowa książka przeznaczona dla młodzieży. Podejrzewam, że dorosły czytelnik stwierdzi, że książka jest zbyt infantylna i raczej po nią nie sięgnie, chociaż mogę się mylić.
Akcja książki dzieje się bardzo szybko. Jak dla mnie za szybko. Drugą ważną sprawą jest to, że według mnie autorka nawet nie starała się budować napięcia. Niestety książka dużo na tym traci. Przykładową taką sytuacją w której absolutnie niezbędna jest nutka dramatyzmu i napięcia jest ta, w której ważą się chociażby losy głównej bohaterki. Ta sytuacja opisana jest na pół strony i zanim czytelnik zdąży się zestresować okazuje się, że wszystko już w porządku:
„Aparatura oszalała.

Piskliwe dźwięki postawiły na nogi cały personel oddziału.

- Co to? Co się dzieje? – Jędrek z rozpaczą zagrodził drogę lekarzowi dyżurnemu.

- Nie wiem! Proszę wyjść, tu Pan tylko przeszkadza!

Lekarz nie bawił się w uprzejmości, dla niego priorytetem było dobro pacjentów, a nie bezsensowne pytania ich rodzin.

Wystraszony chłopak obserwował, jak lekarze i pielęgniarki krzątają się wokół jego siostry.

- Proszę, nie…Proszę…Proszę…- szeptał pobladłymi wargami. – Walcz, Reniu, Walcz!

Wskaźniki wróciły do normy równie niespodziewanie, jak się rozszalały. Drzwi izolatki się rozsunęły i stanął w nich lekarz. – Wszystko w porządku – powiedział – może Pan wejść.

- Dziękuję! – Jędrek wszedł do pokoju i usiadł na krześle. Schował twarz w dłoniach i głęboko odetchnął. – Dziękuję.”
Coś takiego na dłuższą metę staje się bardzo męczące i niestety jest nie do przyjęcia. Zastanawiam się czy taki zabieg był celowy? Czy chodziło o to, aby potencjalny młody czytelnik się nie nudził i szybko przebrnął przez książkę?
Podsumowując książka ta jest przede wszystkim o życiu na pograniczu dwóch światów. Jest o zawieszeniu pomiędzy jednym życiem, a drugim. Pojawia się tu także wątek, tragicznej (moim zdaniem) miłości, która wymaga jednocześnie wyrzeczenia, cierpienia i poświęcenia.
Koniec książki nastraja czytelnika bardzo optymistycznie. Wydaje się jakby to wszystko musiało się stać aby doprowadzić główną bohaterkę do tego miejsca, w którym rozpoczyna swoje życie na nowo.

Na granicy snu - Anna M.Gorgolewska

Małżeństwo to nie tylko sztuka kochania drugiej osoby, ale także sztuka kompromisów.
Mary jest żoną Joela, i mamą dwóch chłopców. Mimo, że kocha męża i synów nie potrafi już dłużej wytrzymać tej sytuacji w jakiej się znalazła.
Porozrzucane skarpetki, mokre ręczniki na łóżku, dziwne resztki w zlewie, porozsypywane płatki śniadaniowe, niezidentyfikowane plamy na dywanie, sterty brudnych ubrań, rachunków, drobnych pieniędzy i inne tego typu rzeczy doprowadzają ją do szału!
Jednakże, nie to jest najgorsze. Najgorszy jest Joel, który niestety nie zauważa, że zmywarka jest pełna, że na schodach jest coraz to większy stos rzeczy, które należałoby sprzątnąć, że w domu jest najnormalniej w świecie bałagan.
Mary wpada na wspaniały pomysł sporządzenia listy, w której będzie zapisywać wszystkie przewinienia męża. Jeżeli po pół roku przekroczy określoną liczbę straci zarówno dom jak i ją i dzieci. Jej dziwny pomysł negują znajomi, którzy twierdzą, że kto jak kto ale ona ma idealny życie. Ślicznych synów, wspaniałego męża który dba o nią i dzieci. Nikt nie wie, że jeszcze wczoraj młodszy syn wysmarował kupą całą łazienkę, a ten niby idealny mąż trzyma stronę swojej matki.
Mary mimo wszystko próbuje odzyskać kontrolę nad tym co dzieje się w jej domu, a przy okazji być idealną pracownicą i mamą swoich dzieci.

Tą książkę można odczytać także jako poradnik na wesoło. Wśród stron książki, każda z nas znajdzie przewinienia swojego męża, które za sprawą trafnych spostrzeżeń autorki będą prostsze do rozwiązania, a my dzięki temu zyskamy obiektywne spojrzenie na każdą sytuację.
Książka ogromnie mi się podobała, jest lekka a przy okazji bardzo pouczająca. Nie ma się co czarować. Nikt nie lubi bałaganu w domu, ani obarczania wszystkimi obowiązkami związanymi z prowadzeniem domu. Autorka za sprawą Joela i Mary pokazuje jak rozwiązać sytuację kiedy partner nie dostrzega, że jego partnerka jest już na skraju wytrzymałości, oraz jak partner postrzega to, że należy coś w tym domu zrobić.
Joel mimo, że kochał swoją żonę nie rozumiał jej potrzeby albo lepiej zabrzmi żądzy porządku.
Cała lista i wypisywanie przewinień doprowadziła do tego, że mimo iż Mary kochała męża patrzała na niego przez pryzmat pozostawionych skarpetek czy tego, że zginęła ładowarka.

Ja oczywiście rozumiem Mary, szczególnie po tym jak:
1) Joel zgubił klucze i wziął Mary, ona nie dość że musiała odprowadzić starszego syna do szkoły, a młodszego do opiekunki, to przetrząsnęła cały dom w poszukiwaniu zaginionych kluczy, które jak się okazało były w kieszeni męża ( co okazało się dopiero wieczorem)
2) Joel poprosił aby Mary odebrała garnitur z pralni, bez kwitka który rzekomo zgubił. Mary spędziła kilka godzin z marudzącymi dziećmi na oczekiwaniu aż osoba z pralni znajdzie garnitur, po czym okazało się, że kwitek był w portfelu Joela, a dodatkowo żeby nie było nudno garnitur nie był w tej pralni.
3) Mary musiała kilkakrotnie zrezygnować ze swoich planów na rzecz planów męża, ponieważ te były ważniejsze. I co najlepsze jeżeli ona mimo wszystko zdecydowała się, że idzie tam gdzie miała zaplanowane, musiała ze swojej wypłaty pokryć koszt opiekunki!
Rozżalenie Mary było jak najbardziej na miejscu, jednakże jak dla mnie była bardzo zgorzkniałą życiem i obowiązkami domowymi kobietą.

Chciałabym Wam polecić książkę, ponieważ myślę że każda kobieta, która po nią sięgnie inaczej spojrzy na swojego mężczyznę i życie jakie z nim dzieli.
Po co tracić czas na rzeczy zupełnie zbędne i na kłótnie skoro można lepiej spędzać czas z osobą, którą się kocha. A to, że czasem zostawi bałagan? Każdemu się zdarza!

Przy okazji chętnie poznam Wasze opinie na temat wspólnego życia. Jak jest u Was? Podzielacie frustrację Mary? A może uważacie, że to Joel ma rację?

WARTO ZOBACZYĆ:
Autorka o książce:


Książka w skrócie:





Wszystkie programy edukacyjne zawierają jeden blok tematyczny związany z ekologią.
Uczy się dzieci, że należy zakręcać kran, wyłączać światło wychodząc z pokoju, segregować śmieci itd.
I ta jedna bądź dwie lekcje teoretycznie mają wystarczyć do tego, aby dzieci poczuły w sobie powołanie do bycia ekologicznym dzieckiem.
Niestety w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Dzieci,które jeszcze wczoraj zarzekały się, że od dziś nie będą wyrzucać śmieci na chodnik właśnie to robią.
Książka ekologiczne dzieciaki to ogromna pomoc dla rodziców ale także i dla nauczycieli. Czyste środowisko to przyszłość dla naszych dzieci,dlaczego więc nie zaczniemy o nie bardziej dbać?

W książce znajduje się 100 rzeczy, które należy zrobić aby ocalić naszą planetę.
Rzeczy te, są pogrupowane według miejsca przebywania. Można je zrobić w swoim pokoju, w domu, na zewnątrz, z przyjaciółmi, na zakupach, w szkole, w pracy zespołowej, czy na wakacjach.
Wniosek już przy spisie treści nasuwa się jeden: ekologicznym można być wszędzie.
Rozpoczynając od swojego najbliższego otoczenia czyli pokoju, ekologicznym zachowaniem będzie chociażby powtórne załadowanie baterii bądź wstawienie na swoje okno kilku roślinek.
W domu można zaoszczędzić wodę biorąc krótszy prysznic. A zużycie prądu można zmniejszyć wyłączając z prądu niepotrzebne sprzęty!
Będąc na wakacjach warto zwrócić uwagę dzieciom na zaśmiecanie lasów czy niszczenie różnych okazów roślin. W książce znajduje się jeszcze mnóstwo innych pomysłów, z których warto skorzystać.

Bardzo podoba mi się idea książki, ponieważ zawiera nie tylko wiele rzeczywiście trafionych pomysłów, ale także cenne rady, z których skorzystać może nie tylko dziecko ale i każdy dorosły.
Plusem tej książki jest to, że język jakim jest napisana trafi do każdego dziecka niezależnie od wieku.
Jeżeli chcemy aby i nasze dziecko zaczęło dbać o planetę ( a zakładam, że tak jest) taka książka to obowiązkowa pozycja, z którą musi się zaprzyjaźnić.

Dziękuję:



Dom przy ulicy zwyczajnej to jedna z wielu książek właśnie zwyczajnych.
Przeznaczona moim zdaniem dla starszych dzieci, ze względu na treść,która może być niezrozumiała przez mniejszych czytelników.
Autorka porusza lecz nie zagłębia wiele kwestii. Jest mowa o śmierci, kalectwie i chorobie.
Trochę brakowało mi mimo wszystko jakiegoś zobrazowania tego o czym była mowa, same "suche"zdanie o tym, że ktoś umarł jest bez sensu, ponieważ dziecko już na następnej stronie nie będzie pamiętało, że coś takiego miało miejsce.
Pewnie zastanawiacie się o czym jest książka?
Otóż rodzeństwo Kubuś i mała siostrzyczka wraz z matką po tragicznej śmierci ojca trafiają do domu dziadka, ale nie takiego dziadka z dużymi wąsami, bujającego się na fotelu z fajką w buzi.
Dziadek dzieci jest okropny! Nieprzyjemny, szorstki i zdecydowanie nie "dziadkowy".
Wujek Krzyś,który zjawia się w wakacje w domu jako jedyny nie zapomniał co to wyobraźnia i kreatywność. Dzięki niemu w życie małego Kubusia i siostrzyczki wkrada się iskierka radości i magii.
Jeżeli chcecie poznać dalsze losy bohaterów domu przy ulicy zwyczajnej zapraszam do książki.
Krzysztof Kolumb towarzyszył mi przez cały tydzień, bo tyle zajęło mi czytanie tej książki.
Ta opowieść nie należy do łatwych jest sporo odniesień do historii, dużo zagadek i ukazane są ciemne zakamarki ludzkiej duszy.

Akcja książki rozpoczyna się w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafia mężczyzna podając się za Krzysztofa Kolumba. Na początku nafaszerowany lekami wydaje się być zwykłym jednym z wielu szalonych pacjentów.

Gdy lekarz prowadzący odstawia leki, mężczyzna daje się poznać jako nieco ekscentryczny (chodzi nago) inteligentny ( udaje tylko, że taki nie jest) i bardzo tajemniczy człowiek.
Consuela jedna z pielęgniarek pracujących na oddziale, której życie możemy poznać, zaprzyjaźnia a nawet zakochuje się w Krzysztofie Kolumbie. On opowiada jej całą historię swojego życia.
Co najśmieszniejsze, mężczyzna twierdzi, że jest Krzysztofem Kolumbem, a w swojej opowieści JEŹDZI SAMOCHODEM, ROZMAWIA PRZEZ TELEFON i używa wszelki innych gadżetów, których z pewnością nie znał i nie posiadał prawdziwy Krzysztof Kolumb.
Kim więc jest tajemniczy mężczyzna? Tajemnicę próbuje wyjaśnić człowiek z Interpolu, który także będzie miał swoje pięć minut w tej książce.

Czy ją polecam? Oczywiście! Jeżeli lubicie w książkach:
1) długie opisy wypraw
2) odnośniki historyczne
3) zaglądać w różne ciemne zakamarki ludzkiej duszy
Ta książka jest dla Was!

Mi do gustu bardzo przypadł sam pomysł na książkę. Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś tego typu. Jedyne co mnie bardzo drażniło to powolne tempo akcji. Jak dla mnie mało było elementów zaskoczenia,i jedynym który pamiętam był chyba koniec książki, ponieważ zdecydowanie nie takiego końca się spodziewałam. Poza tym książka jak dla mnie bardzo przyjemna.

- Cóż powiedział Emile - Lubię ludzi przechodzących od razu do sedna. Nazywam się Emile Germain, pracuję dla Interpolu i prowadzę dochodzenie w sprawie człowieka, który twierdzi, że jest Krzysztofem Kolumbem. Czy przypadkiem nie macie u siebie takiego pacjenta?
- Albo jest pan szaleńcem, albo będziemy musieli przeprowadzić długą i poważną rozmowę - powiedział doktor Balderas.
- Czy to oznacza, że macie kogo takiego?
- Tak ale mamy też Pabla Picassa, Toma Cruise'a i Don Kiszota. Do niedawna mieliśmy także papieża.


Ten fragment jest moim ulubionym:)

Czekając na Kolumba - Thomas Trofimuk

Poprzednie część: Arabska żona
Kto czytał arabską żonę musi koniecznie sięgnąć po jej kontynuację arabską córkę.
Ja czytałam trochę na odwrót najpierw arabską córkę później arabską żonę ale nic mi się nie pomieszało:)
Główna bohaterka Marysia -Miriam Salimi jest pół Polką, pół Libijką. W bardzo dramatycznych okolicznościach Marysia wraz z małą siostrą tracą mamę.
Bohaterka jako sześcioletnie dziecko jest zmuszona tułać się z miejsca na miejsce, uciekając przed despotycznym ojcem szukając swojego miejsca na ziemi.
Z każdą kolejną kartką Marysia zdobywa coraz to nowe doświadczenia i nieraz staje za zakręcie życiowym.
Jako nastolatka przeżywa swoje pierwsze uniesienie miłosne, ale także na swojej drodze spotyka ludzi, którzy są zwolennikami terroru i ortodoksyjnego islamu.
Jak potoczy się jej życie, myślę że nie będę zdradzać, ale koniecznie sięgnijcie do książki.

Uwielbiam tego typu książki z wielu powodów. Pierwszy to przede wszystkim to, że właśnie takie książki zmuszają do myślenia o tym co my kobiety posiadamy, a czego nie mają kobiety tam. Jak rzadko doceniamy swoją wolność..dopiero po takiej książce przychodzą tego typu myśli.
Po drugie jest cała gama emocji, które podczas czytania towarzyszą nam na każdej stronie: zdumienie, złość, wzruszenie, w końcu nadzieja, trochę radości i przede wszystkim zaduma.
Po trzecie bardzo cieszy mnie fakt, że nastąpił taki wysyp książek, które pokazują jak ciężkie jest życie kobiet w kulturze Arabskiej. Ich życie często okraszone jest cierpieniem i znieważeniem. Doceńmy to jak nasi mężczyźni nas traktują.
Po czwarte Arabska córka to książka, po której przeczytaniu czuje się pewnego rodzaju niedosyt. To książka, której ciągle będzie mało, obojętnie ile będzie miała stron.
I po piąte - tego typu książki zostają w nas na długo. A to sobie cenie.
Jeżeli jeszcze macie jakieś wątpliwości, a zakładam że nie macie - to książka w dłoń!

Arabska córka - Tanya Valko


Nie czarujmy się, my kobiety uwielbiamy dobrze wyglądać! Faktem jest, że chyba żadna z kobiet nie jest zadowolona ze swojego ciała w 100%.
Jedna jest za szczupła, inna ma za szerokie biodra, ta jest za niska, inna znów za wysoka. Można by tak wymieniać w nieskończoność wszystkie wady naszej budowy.
Trinny i Susannah wyszły nam naprzeciw i napisały książkę o kobiecych sylwetkach.
Ja do tej pory znałam tylko cztery budowy kobiecej sylwetki : jabłko, papryka,klepsydra,i gruszka.
Autorki tej książki wyodrębniły aż 12!


Każda z figur jest opracowana w osobnym rozdziale. Znajduje się tam opis sylwetki wraz ze szczegółowymi informacjami i zdjęciami. Następnie opisane są największe błędy w ubiorze oraz fasony jakie powinno się nosić, złote rady, oraz co wybierać na szczególne okazje i zwykłe dni. Na końcu rozdziału znajduje się trochę inspiracji gwiazd, które mają figurę omawianą w danym rozdziale.

Cała książka jest rzeczywiście dopracowana w każdym szczególe, są zawarte w niej wyczerpujące informacje a także i mnóstwo zdjęć, które będą inspiracją do zmiany sposoby ubierania.
Mimo, że sylwetek jest aż 12 ja jednoznacznie jeszcze swojej nie określiłam, ale z pewnością jest prościej ją znaleźć wśród tych 12 niż ograniczać się tylko do 4.
Poza tym autorki zawarły mnóstwo krzepiących słów, a także dały do myślenia o tym jakie kobiety lubią mężczyźni (no właśnie jakie?)

Co jest ważne autorki w KAŻDEJ figurze dostrzegają coś dobrego, co jest rzeczywiście bardzo podnoszące na duchu.W końcu każda z nas jest na swój sposób piękna:)
Zaglądnijcie do książki koniecznie!
Wątpię czy ktokolwiek z nas może sobie wyobrazić życie przez 7 lat w zamkniętym pokoju na dodatek jeszcze z dzieckiem. Jest to niewyobrażalnie depresyjna perspektywa. Przedstawiam Wam mamę, po prostu mamę, która wraz synkiem Jackiem mieszka w Pokoju. Pokój to łazienka, sypialnia,kuchnia, jadalnia i sala gimnastyczna w jednym. Ten pokój to całe ich życie. Niesamowite jest to, że ta kobieta stara się dziecku stworzyć normalny świat! O ile ich życie można nazwać normalnym, życie jest przede wszystkim ograniczone. Ograniczone w metrach kwadratowych, sprzętach, zawartości lodówki, książkach, zabawkach, ubraniach i można by wymieniać jeszcze długo. W Niedzielę Rozpusty mogą zamówić u Starego Nicka, który ich zamknął coś co:
po 1) nie wymaga dużego zaangażowania aby to znaleźć w sklepie,
po 2) coś co jest im potrzebne,
po 3) coś ogólnodostępne
Z każdym tygodniem Jack buntuje się, dlaczego mama zamawia nowe spodnie, a nie na przykład nową książkę.
Cierpliwość tej kobiety, oraz kreatywność jest do pozazdroszczenia.
Układ w jakim się znajduje kobieta jest już nie do wytrzymania, dochodzi do wniosku że muszą uciec.Do znudzenia powtarzają plan A i plan B.
Jack nie znając innego życia, ani świata znajdującego się poza pokojem nie potrafi przekonać się do pomysłu, że ucieczka to dobry pomysł.
A co się stanie gdy już uda im się uciec? Jak mały Jack odnajdzie się w świecie? Co zrobi rodzina? Jak zareagują inni ludzie na tak straszną historię tej dwójki?
Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedzi w książce.

Odkąd Pokój pojawił się w zapowiedziach umieściłam go na liście książek do przeczytania. Książka została Nominowana do Orange Prize for Fiction,a także jest jedną z dziesięciu najlepszych książek 2010 roku!
Moje odczucia po przeczytaniu? Sama do końca nie wiem. Książka jest rzeczywiście dobra. Autorka poruszyła trudny temat, którego nie da się tak szybko przetrawić. Podziwiałam tą dzielną kobietę, która przez 5 lat sama wychowywała synka, w takich warunkach. Uczyła go liczyć,pisać, mierzyć, poszerzała jego słownik, a także uczyła samodzielności. Wszystko jednakże odbywało się w tym jednym pokoju. Jack rozumiał, że jest jakieś "nazewnątrz" poza pokojem, ale nie miał pojęcia, że świat jest tak duży! Nie czuł nigdy promieni słońca czyli" buzi Pana Boga" chyba, że przez szybę, zapachu czystego powietrza, czy wiatru na skórze. Jego jedynym życiem byłe te w Pokoju. To był jego dom, jego życie, jego cały świat.

Mam wiele przemyśleń związanych z ich późniejszym życiem, ale nie chciałabym Wam ich zdradzić ze względu na osoby, które jeszcze nie czytały.
Chciałam Was tylko zachęcić, bo to co przeczytacie w tej książce zostanie w Was na długo.

Pokój- Emma Donoghue

Tupcio to już ma chyba swój prawdziwy fanclub wśród czytelników nie tylko tych małych, ale i dużych.
W tej części mama postanawia Tupcia wysłać do przedszkola. Nasz bohater nie jest tym zachwycony i kategorycznie się sprzeciwia.
Mama używa podstępu aby mimo wszystko Tupcio zdecydował się tam chodzić.
Czy jej się uda?

Ta część jest o tyle ważna, że większość dzieci wzbrania się przed tym pierwszym razem w przedszkolu. A skoro Tupcio poszedł, to dlaczego i nie mały czytelnik?

W tej części jak zwykle są piękne, duże i kolorowe ilustracje, a wydanie tej książki z pewnością zachęci każde dziecko do podjęcia pierwszej samodzielnej próby czytania!

Inne części Tupcia:

Dbam o zęby
Kapryśna myszka
Urodzinowy prezent

Polecam!

W tym malutkim tomiku bajek, autorka zawarła opowieści pełne ciepła i humoru, które spodobają się każdemu dziecku.
Tytuł jest dosyć depresyjny, w końcu kto lubi gdy dziecko jest chore? Ale opowieści są rzeczywiście zjawiskowe i ten tytuł sugeruje po prostu, że to co tam zawarte pozwoli zapomnieć o przykrych odczuciach, czy smutkach które trapią malutkie główki naszych dzieci.
Bohaterami wszystkich bajek są zwierzęta, poznamy między innymi malutką biedronkę, roztropne słoniątko, niezgodne motylki, smutnego lwa i wiele, wiele innych.
Ilustracje są czarno białe, ale mają jakiś taki swój urok.
Bajeczki są krótkie, więc będą w sam raz na dobranoc:)


Zapachy potraw przyciągały mnie do tej książki jak magnes. Odkąd ukazała się w zapowiedziach miałam ogromną ochotę ją przeczytać.
Czuję się usatysfakcjonowana ponieważ nigdy jeszcze nie czytałam książki, w której taką ogromną rolę odgrywa jedzenie, poza tym nawet nie wiedziałam, że można w taki sposób pisać o jedzeniu!
Pewnie zastanawiacie się w jaki? Otóż z taką fascynacją i pasją. Nie jakieś suche przepisy z dopisanym na końcu smacznego. Każda z potraw zawartych na stronie książki ma swoją historię.
Wspólne celebrowanie posiłków, zachwycanie się wyglądam i zapachem potraw, cudowne aromaty kawiarni i restauracji, uroki gotowania dla bliskiej osoby to wszystko znajduje się w książce!

Elizabeth - główna bohaterka opowiada o urokach i wadach życia w obcym miejscu, o tym jak ciężko pogodzić tęsknotę za krajem z miłością do mężczyzny.
Bohaterka przeżywa swój romans z Gwendalem-boskim francuzem i z francuską kuchnią, która zawładnęła jej podniebieniem na dobre.
Dzieli się z czytelnikami przepisami, które sama wypróbowała. Dlatego sami w domowym zaciszu możemy spróbować francuskiej kuchni
Jedyną wadą tej książki jest to, że ciągle chce się jeść.
Jak nie myśleć o jedzeniu skoro bohaterka takie pyszności zajada?

Chciałam od razu zaznaczyć, bo czytałam różne opinie na temat tej książki, że jeżeli ktoś chcę znaleźć w niej ambitną lekturę to z pewnością się zawiedzie. Ta książka to przede wszystkim lekka opowieść o miłości do mężczyzny przeplatana miłością do kuchni. Nie ma w niej żadnej ukrytej filozofii.
W każdym razie jeżeli uwielbiacie czytać o potrawach, w tej książce przeżyjecie swój pierwszy bądź któryś z kolei romans z francuską kuchnią (mój był pierwszy)
Polecam!

Dziękuję:

Lunch w Paryżu - Elizabeth Bard

Bardzo lubię książki, w których autorzy podejmują się zabawy słowem.
Rymobranie to właśnie jedna z takich książek, wystarczy spojrzeć na spis treści: Bykini, Pietróżki, Kotostrofa, Wielobłąd, Dinożarł, Końduktor, Kamizerka czy Poszczekalnia żeby wiedzieć co odnajdziemy w tej książce.

Rymobranie to zbiór, krótkich wesołych wierszyków nie na poważnie:)
Ja uśmiałam się do łez, zresztą ilustracje są tak dosłowne, że nie sposób nie wiedzieć o co chodzi.Najmłodszym dzieciom to właśnie obrazki spodobają się najbardziej, a troszkę większe dzieci z pewnością zrozumieją chociażby co oznacza Dinożarł:)

Dla mnie absolutnie fenomenalne jest Bykini:

- Jaki by tu wybrać trik - głowił się raz pewien byk - by zawrócić pannie krowie w jej łaciatej pięknej głowie? Dzisiaj mamy mieć spotkanko...jakie by tu wdziać ubranko?

Nagle do lewego ucha zabzyczała mu miss mucha:
- Co ja słyszę? Randka z krową! Jak się ubrać?.. Na galowo!

Wdziej porteczki lilaróż marynarkę w kratę włóż, kapelusik wsadź na głowę, użyj perfum i gotowe!

Byk z wrażenie fiknął: FIK! ale się wystroił w mig - wdział kraciastą marynarkę i (rzecz jasna) portek parę.

Krowie się spodobał strój. Rzekła słodko: - Byczku mój!
Eleganckie masz BYKINI!
Ot, znawczyni


Są jeszcze MICHOMORY:

I PRZEPROWRACKA:

Polecam taka książka będzie świetnym prezentem dla każdego dziecka, a przecież ten wyjątkowy dzień każdego malucha już niebawem!

Rymobranie - Agnieszka Frączek


Za każdym razem biorąc tą książkę do ręki zachwycam się okładką. Jest niesamowicie sielska.

Magda, główna bohaterka jest na zakręcie życiowym. Filip - ukochany właśnie ją zostawił. Magda powodów rozstania szuka w weekendzie, który był ich ostatnim wspólnym wyjazdem. Wie też dlaczego tak się stało, całą winę ponosi jej ciało. Magda uważa, że jest za gruba i to dlatego nic jej w życiu nie wychodzi.
Postanawia wyjechać i przejść wielką przemianę przeistaczając się w szczupłą i pewną siebie kobietę.
Chcąc nie chcąc ląduje w Lanckoronie w miłym pensjonacie.
Tutaj podejmie walkę z własnym ciałem i słabościami.
Czy jej się uda? Zapraszam do lektury:)

Tak- po pierwsze gdy zaczęłam czytać, zastanawiałam się czy to poradnik dla odchudzających się, czy opowieść o miłości.
Magda nic tylko marudziła, marudziła i marudziła. Aż w końcu wyjechała i znowu marudziła. Bo to jedzenie nie dobre, bo to wcale nie schudnie itd.
Okropności! Miałam ochotę nią potrząsnąć, żeby wzięła się za siebie, ponieważ te jej "bycie"było dobijające.

Po drugie bardzo podobał mi się sposób narracji. Wszystko działo się tu i teraz, ale bohaterka wracała wspomnieniami do tego weekendu, kiedy wszystko się zaczęło, a właściwie to skończyło.
Z ogromną niecierpliwością wypatrywałam końca książki co też tam takiego się stało?

Autorka wykazała się wspaniałą lekkością pióra i choć książka to świetna reklama diety Dukana, to także podnosząca na duchu lektura,która pozwoli na nowo uwierzyć w siebie.
Polecam!
Hazard i malusie przekręciki są źródłem utrzymania Luizy i jej tatusia. W dniu dwudziestych pierwszych urodzin tata postanawia wprowadzić córkę w "swój świat" i zabiera do kasyna.Tam przegrywają ogromną kwotę pieniędzy w dodatku nie swoich.
Zemsta gangstera,który przechowywał tak dużą gotówkę w domu Luizy jest tylko kwestią czasu. Zatem skąd wziąć tyle pieniędzy?
Bohaterowie dochodzą do wniosku, że najlepszym pomysłem będzie oszustwo matrymonialne. Luiza, tak wyszło z losowania musi wyjść za mąż, tatuś znalazł już nawet kandydata.
Luizę pilnie sprzedam to śmieszna i lekka powieść z udziałem wielu nieprawdopodobnych przygód głównej bohaterki, ale też powieść wciągająca i pochłaniająca.

Z ogromną przyjemnością ją przeczytałam i domyślałam się co będzie dalej. A z każdą stroną losy Luziy się komplikują. Gdy okazuje się, że ma wyjść za mąż nie za starszego Pana Izydora, ale jego syna, Luiza myśli, że wszystko już jest na dobrej drodze, a tutaj pojawia się tatuś, który zakochuje się w nie swojej żonie, Izydor, który kocha Martę starszą Panią, Antek-który ma być jej mężem, a niekoniecznie nim chce zostać, no i tajemniczy gangster.

Oczywiście książki nie bierze się na serio. Żadne z tych zdarzeń z pewnością nigdy nie będzie miało miejsca, bo jest zbyt prawdopodobne ale jako lektura do pośmiania się jest genialna.
Izydor, który wrócił z emigracji, włada językiem polskim, który rozśmieszy każdego:

- No więc i ja witam was wszystkich - zaczął Izydor uroczyście. - I też mam coś do wyrażenia. Miałem czekać do wieczoru, ale postanowiłem kuć w metalu, póki gorący.. Otóż, tutejsza żona moja, Żanet - wycelował w nią palcem - zrobiła rzecz straszną. Niegodziwą! Uknuła konflikt przeciw synowi mojemu co zaowocował on zerwaniem rodzinnych więzów, Rzecz to haniebna i niewybaczalna, dlatego nie będę dłużej owijał w kądziel i powiem. Żanet, nasze drogi rozejść się muszą jutro wołam adwokata i wznoszę rozwód.

Jego język to połączenie archaizmów z angielskim i polskim:D Ten fragment to jeden z moich ulubionych ale jest mnóstwo takich, które śmieszą.
Koniecznie sięgnijcie po książkę:)
Sierżant Marines, Charlie Bass i siedmioosobowy zespół zostają porzuceni na pustyni, której nie znają z minimalnym zapasem wody - dokładnie na jeden dzień.
Cały zespół dostał bardzo trudne, można się nawet pokusić o stwierdzenie, że niewykonalne zadanie. Ich celem jest dotarcie do bazy, która znajduje się 40 kilometrów od miejsca, w którym są aktualnie. Ponad to, na ich życie czyha miejscowa ludność, która jest niebezpieczna i spragniona krwi wroga.

Książka długo czekała na swoją kolej, ale w końcu się przełamałam i czuje się pozytywnie zaskoczona. Bardzo bałam się tej pozycji, przede wszystkim dlatego, że jest to książka o tematyce wojskowej,która raczej nie fascynuje dziewczyn.
Obawiałam się tego, że odłożę ją już po pierwszym rozdziale. Ale nie! Od samego początku akcja tak mnie wciągnęła, że przeczytanie jej było kwestią jednego wieczoru.
Autorzy książki od pierwszej strony wspaniale budują napięcie, a z każdym kolejnym rozdziałem dzieje się coraz więcej. Oczywiście nie zabrakło makabrycznych, i krwawych opisów, ale nie było ich znowu tak dużo żeby raziły po oczach.
Z tyłu książki jest mini słownik (chyba dla dziewczyn:P) z wytłumaczeniem trudnych słów i zwrotów, niesamowicie mi się przydał.

Podsumowując, dziewczyny nie ma się absolutnie czego obawiać jeżeli macie ochotę na tego typu książkę pozbądźcie się uprzedzeń i zasiadajcie do lektury! Polecam!

Jutrzejsza miłość to książka jak sam tytuł wskazuje przede wszystkim o miłości. Autorka jednak pokazuje nie tylko szczęśliwą miłość, ale także trudną i pogmatwaną.
Ośmiu nowojorczyków łączą właściwie dwie rzeczy miłość i 11 września, kiedy to nastąpił atak terrorystyczny.
Autorka opisuje to co się zdarzyło z perspektywy bohatera, tego co czuł, co w jego życiu się zmieniło, i jak sobie poradził z traumą.
Antonia - jedna z głównych bohaterek to kobieta, która chciałaby zbawić świat, ma ponad siedemdziesiąt lat i kochanka Sam'a, który nie jest w stanie się rozwieźć z żoną Edith ze względu na dom, który jest jego drugą miłością. Brzmi zagmatwanie?
Sam - kochanek Antonii, wydaje się być porządnym facetem, ale pod koniec książki nie byłam tego aż taka pewna. Nie zdradzę dlaczego, bałabym się że za dużo Wam wyjawię:)
Edith - zastanawiałam się czy próbuje walczyć o swoją rodzinę czy zabezpiecza samą siebie? Wydawała mi się egoistką, kobietą dążącą po trupach do celu, ale tak myślę że każda kobieta na jej miejscu postąpiłaby tak samo.
Maggie - córka Anotnii, dziwna kobieta, która z jednej strony kocha swojego męża, a z drugiej go nienawidzi, ponieważ nie jest w stanie utrzymać jej i rodziny. Ma żal do męża, że jest niezdecydowany i zagubiony.
Mark - wydawał mi się kimś zdecydowanie niedojrzałym, po zamachu terrorystycznym postanawia uciec z kochanką zostawiając swoje dziecko? Kto tak postępuje? Mark, prócz tego że zdradzał swoją żonę, kompletnie nie umiał zadbać o siebie a co dopiero o swoją rodzinę. Dziwiłam się Maggie, że potrafiła żyć z kimś kto zdradzał ją z wychowawczynią swojego dziecka.
Arty- wspaniały, ciepły mężczyzna, który z pokorą? Nie wiem czy tak to można określić znosił zdrady swojego partnera życiowego Grega.
Greg - natomiast to okropna szumowina, jak był zdaje się nazwany w książce namiętnie zdradza Art'iego. Niestety losy Grega niekoniecznie skończą się dobrze o czym przeczytacie już w książce.

Są jeszcze dwie bohaterki, Allison i Candance o których wiemy zdecydowanie mniej.
Wszyscy Ci ludzie są z różnych warstw społecznych, mają różne problemy ale łączy ich tragedia, pogmatwane związki i cierpienie.
Książka nie należy do lekkich lektur. Zmusza do myślenia, i do przeżywania całej tej gamy uczyć wraz z bohaterami.
Przeczytanie jej zajęło mi dosyć sporo czasu, ze względu na właśnie na te tragiczne wydarzenia, które zmieniły życie wielu osób.
Autorka w bardzo obrazowy sposób pokazała jak jedno wydarzenie zmienia wszystko.
Mam taki niedosyt jakiś, czegoś mi brakuje w książce. A może tak miało być?
Zastanawiał mnie jeszcze tytuł Jutrzejsza miłość? doszłam do wniosku, po przeczytaniu oczywiście, że wszyscy Ci ludzi wierzyli, że JUTRO coś się zmieni. Mark wierzył, że będzie z Sophie, Maggie wierzyła, że uda jej się stworzyć prawdziwą rodzinę z Markiem, Antonia wierzyła, że Sam w końcu z nią będzie, Edith,że Sam jej nie zostawi i tak dalej, Arty, że Greg nie będzie go zdradzał i tak dalej.
Każdy z tych bohaterów wierzył, że wraz z jutrem nadejdzie lepszy dzień...
Przeczytajcie koniecznie.

Jutrzejsza miłość - Shirley Abbott

Na rynku jest wiele książek związanych z nauką liter i czytania. Ta pozycja jednak zasługuje na szczególną uwagę. Jest kierowana przede wszystkim do dzieci, które dopiero zaczynają wgłębiać się w ten tajemniczy świat liter i głosek, ale jej kolorowe ilustracje zainteresują dzieci w każdym wieku.
Rozpoczynając naukę czytania dzieci prócz tego, że wiedzą jak głoska brzmi muszą też wiedzieć jak daną literę się pisze. Ta książka pod tym względem jest wykonana perfekcyjnie.

Wszyscy wiemy ile energii i cierpliwości muszą włożyć rodzice, nauczyciele i samo dziecko aby czytanie było opanowane. Kolorowy alfabet zawiera przepiękne, duże i bardzo kolorowe ilustracje, które w fantastyczny sposób działają na wyobraźnię dziecka. Wiadomo, że skoro działa wyobraźnia to i zapamiętanie litery nie będzie niczym trudnym.
Dodatkowo przy każdej literze znajdują się króciutkie rymowanki, które dodatkowo uatrakcyjniają przekaz książki.

Podsumowując, książka będzie wspaniałym prezentem dla dzieci, które rozpoczynają ten trudny proces jakim jest nauka czytania. Jestem pewna, że poprzez piękną szatę graficzną książki, każde dziecko zapragnie samo ją przeczytać.

Kolorowy alfabet - Ludwik Cichy


Janie- główna bohaterka książki Weranda pełna słońca to osoba, pełna złości, gniewu,i uczucia niesprawiedliwości. Jakiś czas temu jej mąż Robbie zginął tragicznie jadąc rowerem bez kasku.Od tego czasu Janie samotnie opiekuje się dwójką dzieci, pięciolatkiem Dylanem i malutką Carly.Kobieta źle sobie radzi, na wszystkich chcących jej pomóc krzyczy, łatwo wpada w złość, i wyzywa.Gdy okazuje się, że jej mąż przed śmiercią zamówił dla niej wymarzoną werandę, Janie jest zaskoczona. Tug-budowlaniec, którego wynajął zmarły mąż, zgadza się wykonać dla Janie werandę według planu męża.
Wszystko zdawałoby się iść ku dobremu gdy na horyzoncie pojawia się ksiądz Jake, wyrodna matka Janie (wyrodna według Janie oczywiście), a także niewątpliwe uczucie miłosne, którym zostanie obdarzona Janie.Czy główna bohaterka przeboleje śmierć męża i otworzy swoje serce dla innego mężczyzny?
Zapraszam!
Powiem szczerze, że książka mnie troszkę zaskoczyła spodziewałam się prostej historii miłosnej z werandą w tle, ale nic takiego nie miało miejsca. Od początku nie będę ukrywać bardzo denerwowała mnie główna bohaterka, sama nie wiem czy zdołałam ją polubić kończąc książkę. Jak dla mnie Janie była niesprawiedliwa wobec innych, zamknięta w sobie i okropnie wredna. Z czasem można było zauważyć zmiany zachowania, ale jakiś taki niesmak pozostał. Podejrzewam, że taki zabieg był celowy, ponieważ dzięki temu Janie nie ginęła wśród innych bohaterów, jej osobowość była dominująca.
Druga rzecz jaka nie przypadła mi do gustu, to pamiętnik, który pisała Janie. Książka zawierała wstawki pamiętnika głównej bohaterki co według mnie było zbędne. Często wśród tych jej notek były uczucia i rzeczy, które już wcześniej były opisywane, dlatego nie do końca dla mnie to jest zrozumiałe. Ale za to bardzo podobało mi się napięcie panujące w książce, oraz takie proste życiowe problemy: radzenie sobie ze stratą bliskiej osoby, codzienne problemy z ogniskiem domowy, opieka nad dziećmi, organizacja i powrót do normalnego życia, i wiele, wiele innych typowych problemów, które dzięki temu że zostały poruszone dodają tej książce takiej autentyczności.
Historia wcale nie była taka prosta jak na początku myślałam, owszem skończyła się trochę po mojej myśli, ale po drodze nie zabrakło różnych zakrętów i „mini” romansów.Polecam!

Weranda pełna słońca - Juliette Fay


Gdy byłam mała rodzice uczyli mnie jak korzystać z encyklopedii. Pamiętam, że mieliśmy taką starą brązową encyklopedię PWN,która miała takie gabaryty, że ciężko było mi z niej korzystać. Dlatego gdy byłam trochę starsza rodzice kupili mi ilustrowaną encyklopedię dla dzieci, która zawierała mnóstwo ilustracji duże litery i bardzo fajnie opracowane hasła.

Nakładem wydawnictwa Zielona Sowa ukazała się przepięknie wydana ilustrowana encyklopedia powszechna. Nie ma tylu obrazków, co moja encyklopedia z dzieciństwa, ale jest rzeczywiście starannie opracowana.
Hasła mogłyby mieć większą czcionkę, ale jak to w encyklopediach bywa z reguły czcionka jest mała. Ilustracji jest sporo, hasła są opracowane bardzo treściwie i przejrzyście, poza tym jak na encyklopedię ma rzeczywiście małe gabaryty.
Całość wydana jest w twardej oprawie co niezwykle dostojnie prezentuje się na półce.
Bardzo przydatną rzeczą są tabele zamieszczone na końcu encyklopedii, w których znajdują się w skrócie najważniejsze informacje, na przykład poczet królów i książąt Polski czy najważniejsze dzieła literatury.
Taka encyklopedia będzie z pewnością bardzo przydatnym prezentem, który nie tylko ucieszy starsze dziecko, nie ma co ukrywać encyklopedia jest przeznaczona raczej do starszych dzieci ale także dla młodzieży i dorosłych!
Polecam!

Ilustrowana encyklopedia powszechna


Witajcie, z małym opóźnieniem wywiad z autorką książki Ostatnie fado, zapraszam!

Dedan:

Co najbardziej fascynuje Panią w kulturze portugalskiej?

Poznałam zaledwie jej rąbek, ta kultura jest przebogata i bardzo różnorodna - Azory czy Madera to też kultura portugalska i też fascynująca. Lubię tą różnorodność. Lubię też portugalską skłonność do melancholii połączoną z umiejętnością cieszenia się życiem.

Iza:

Moje pytanie: dlaczego Lizbona:)?

Bo to wyjątkowe miasto, egzotyczne, urzekające i tajemnicze

Demismo:

Skąd się wziął pomysł na napisanie książki o takiej tematyce?

Nastrój Lizbony, ludzie, których tam spotkałam, muzyka – podyktowały taką, a nie inną fabułę książki

Justysias7000:

Co kierowało panią do napisania tej książki?
Skąd ten tytuł „Ostatnie faldo”?
Na candy oczywiście się zapisuję:)

Chęć podzielenia się swoimi wrażeniami, opowiedzenia historii

Izuśr:

Czy planuje Pani kontynuację, tzn. albo drugą część, albo w ogóle rozwinięcie książki w cały cykl?

Nie planowałam, ale wszystko w rękach Czytelników

Serdegna:

Jak długo zajęło Pani napisanie książki?

Około 2 lat, ale nie było to pisanie non-stop

Prowincjonalna nauczycielka:

Czy zauważyła Pani animozje między Portugalczykami i Hiszpanami?

Nie zauważyłam animozji, natomiast zauważyłam różnice. Portugalczycy są bardziej stonowani, na pierwszy rzut oka bardziej zdystansowani niż Hiszpanie, mają nieco inną naturę.

Kate:

Czy bohaterowie w Pani książce to czysta fikcja literacka? Czy może są osoby które były dla Pani inspiracją?

Takich osób było dużo, ale wykorzystywałam raczej ich pojedyńcze cechy do zbudowania poszczególnych postaci fikcyjnych, nie przenosiłam całych postaci z życia – do książki. Czasem jeden gest, wyraz twarzy wystarczył, by ułożyła się z tego historia.

Jussi:

Czy miała Pani wpływ na wygląd okładki ? Jest rzeczywiście śliczna :)

Okładka jest dziełem wydawnictwa Otwartego, dobrze oddaje nastrój książki i też bardzo mi się podoba

Madmad:

była Pani w Lizbonie?

Oczywiście, inaczej nie udałoby mi się napisać tego rodzaju książki

Magda:

Czy planuje Pani wydanie kolejnej książki z dalszymi losami bohaterów?
Tak jak pisałam, wszystko w rękach Czytelników

Evita: Skąd pomysł na tak piękną okładkę?

To pytanie do wydawnictwa Otwartego

Scathach:

Czym inspirowała się Pani podczas pisana książki?
Muzyką fado, ludźmi, których spotkałam w Lizbonie, sytuacjami...

Ktrya:

Czym Pani zajmuje się poza pisaniem? :)

Jestem mamą trzylatka, pracuję zawodowo

Emade76:

Czym pachnie i jaki smak ma Lizbona - o poranku i wieczorem?

O poranku pachnie pyszną kawą, pieczonymi kasztanami, czasami czuć bryzę od Tagu, zapach wieczora to sardynki, wino, niepowtarzalny zapach rozgrzanej gliny, którą tynkowane są stare kamienice

Bellatriks:

Czy planuje pani napisać jeszcze jakąś książkę osadzoną w lizbońskich realiach?

Hmm...

Cyrysia:

Co skłoniło panią do zainteresowania się pisarstwem i jaki jest pani ulubiony autor książek?

Odkąd pamiętam, pisanie sprawiało mi frajdę i tak jest do teraz. Lubię literaturę iberoamerykańską

Toska82:

Czy główna bohaterka ma coś z Pani ?

Podejrzewam, że coś może mieć

Marek:

Czy utożsamia się Pani z główną bohaterką książki? Czy możemy tu mówić o zjawisku self-insertion?

Nie utożsamiam się, to fikcyjna postać

Viv22:

Dlaczego taki tytuł książki? Ewentualnie skąd pomysł na tytuł?

Fado jest kołem zamachowym całej historii, więc w naturalny sposób znalazło się w tytule.

Pisany Inaczej:

Ja mam pytanie o inspiracje w literaturze. Czy czerpie Pani inspiracje od innych pisarzy? Który jest Pani ulubionym?

Nie mam jednego ulubionego pisarza. Generalnie lubię książki, które dobrze nastawiają do życia, nawet jeśli podejmują ciężką tematykę. Lubię książki, które coś przed czytelnikiem odkrywają, które pokazują różnorodność świata, ludzi.

Kim są Pani ulubieni pisarze na których się Pani wzoruje? Dlaczego taka tematyka?

Staram się opisywać to, co mnie pasjonuje, i co udaje mi się zgłębić wystarczająco dobrze, żeby o tym napisać. Nie ma sensu wzorować się bezpośrednio na innych pisarzach, książki nie będą wtedy ciekawe ani wiarygodne. Chociaż są oczywiście pozycje innych pisarzy, do których wracam, po prostu z sympatii.

Soulmate:

Czy książka zawiera wątki / wydarzenia z pani życia prywatnego? :)

Nie, to fikcja literacka

Kaye:

Ponieważ bardzo rzadko się zdarza, żeby polski autor pisał powieść w realiach portugalskich na usta ciśnie się pytanie: dlaczego Portugalia? :)
Ale ponieważ to pytanie już padło, to ja pozwolę sobie zadać inne pytanie: Czy są jacyś pisarze portugalscy, którzy stanowią dla Pani inspirację? A może jakaś powieść osadzona w Portugalii zafascynowała Panią tym krajem?

Największą inspiracją było dla mnie samo miasto. Zanim sięgnęłam po np. książki noblisty José Saramago, byłam już Lizboną zauroczona. Czyli kolejność była trochę odwrotna – najpierw miejsce, potem lektury.

Daria:

Czy ma Pani jakieś osobiste powiązania z Lizboną? Mieszkała tam Pani, podróżowała, a może ma tam Pani rodzinę? Dlaczego Lizbona, a nie jakieś inne miejsce? :)

Podróżowałam wiele razy z ciekawości, ale nie mam tam rodziny. Zyskałam za to przyjaciół.

Alina:

Czy zamierza Pani napisać kolejną książkę? W jakim będzie ona miała miejsce kraju?

Mam kilka pomysłów, ale muszę bliżej im się przyjrzeć

Edith:

Czy jadła Pani kiedyś jakieś danie z kuchni portugalskiej? Jeśli tak to czy ma Pani swoje ulubione?

Lubię portugalskie wypieki, oczywiście sardynki z grilla, Bacalhau à Brás podawanego na różne sposoby, gęste zupy. Dania kuchni portugalskiej są proste, ale wyśmienite. W Lizbonie zawsze zajadam się też świeżymi owocami.

Łyżka:

Czy wydarzenia,osoby przedstawione w książce były inspirowane prawdziwymi zdarzeniami, ludźmi, czy są całkowicie fikcyjne?

Inspirowane zdarzeniami i ludźmi, ale tylko fragmentarycznie. Fabuła jest wymyślona.

Galimatias:

Czy widziała pani kiedyś na żywo występ artysty wykonującego fado, jeżeli tak, to jakie emocje temu towarzyszyły?

Za każdym razem inne, zależnie od wykonawcy, piosenki i nastroju, który fadista budował. Fado może być melancholijne, ale może też być bardzo zabawne.

Kinga:

Urzekła mnie okładka, uwiodła i zachwyciła... stąd moje pytanie - czy okładka jest Pani dziełem? Miała Pani wpływ na jej wygląd, czy może była to sugestia Wydawnictwa?


Odpowiedź wyżej

Poduszkowietz:

Jakie warunki, miejsca sprzyjają Pani inwencji twórczej, a jakie ją hamują?

Sprzyja dobry nastrój, muzyka, ciekawi ludzie, nowe miejsca. Hamują - np. pośpiech

Niebieskości:

Podoba mi się okładka - nawiązanie do listu i znaczek, na którym być może znajduje się bohaterka...większość pytań jakie mogłabym zadać już tutaj padły, więc zapytam tak trochę tylko w nawiązaniu do książki : czy pisze Pani listy tradycyjne...na papierze?
Ps. ...a może Pani już zna zakończenie tej historii...?

Kiedyś pisałam dużo, teraz z braku czasu mniej, ale nadal uwielbiam je dostawać.

W książce część historii ma zakończenie, części można się domyślać, a część nie jest znana. Tak jak w życiu – niektóre historie kończą się i rozwiązują, inne trwają, jeszcze inne dopiero czekaja na rozwiązanie. Właśnie dzięki temu życie jest takie ciekawe.

Kartoflana:

Jakie ma Pani najbliższe plany pisarskie, nad czym pani teraz pracuje?

Myślę o kolejnej książce, zbieram materiały i pomysły...

Ysbellbooks:

Co sądzi Pani o muzyce fado, czy podoba się Pani i dlaczego? A jeżeli się podoba, to jakie są Pani ulubione jej wykonawczynie (czy może szerzej — wykonawcy, choć u mnie są to zdecydowanie kobiety...)?

Mistrzynią budowania nastroju, napięcia, wywoływania emocji jest dla mnie Cristina Branco. Szczególnie lubię jej koncerty - potrafi budować emocje nawet za pomocą pojedynczych gestów. Lubię też fado Teresy Salgueiro, Marizy. Zdarza mi się słuchać bardzo tradycyjnego fado, sprzed lat, a także tzw. fado z Wysp Zielonego Przylądka, morny.

Sitar:

Na świecie jest wiele krajów, które są równie fascynujące jak Portugalia. Dlaczego to właśnie ta kraina? Jaki czynnik przekonał Panią akurat do tego państwa? Kultura, ludzie, historia... A może język?

Zgadza się, jest mnóstwo fascynujących miejsc na ziemi. Może kiedyś któreś z nich będzie inspiracją do napisania kolejnej książki. Lubię być w podróży, dlatego jest to wielce prawdopodobne.

Miriamart:

Co było inspiracją i pierwszym przebłyskiem pomysłu do napisania książki pod takim tytułem i z akcją dziejącą się w Lizbonie?

Tytuł powstał na końcu. Natomiast pomysł napisania książki z akcją osadzoną właśnie tam, pojawił się podczas jednej z pierwszych wizyt w Lizbonie. Gdyby nie było Lizbony, nie byłoby Ostatniego fado. Byłaby pewnie zupełnie inna książka, o innej akcji, bohaterach, być może o innym klimacie.

Biżuteria z filcu:

Czy ma Pani ulubionych pisarzy, ulubiony gatunek literacki, innymi słowami co i kogo lubi Pani czytać?

Czytam różne rzeczy, ciężko wskazać jednego czy dwóch pisarzy. Na mojej półce z czytanymi książkami stały ostatnio wspomnienia Ernesta Brylla i jego żony Małgorzaty pt „Irlandia, Celtycki splot”, dokument Małgorzaty Szejnert „Wyspa klucz”, i bardzo fajna książka Kirstan Hawkins „Kapelusze Doni Nicanory”.

Raeszka:

W jakich miejscach lubi Pani pisać?

Notatki, zapiski mogę robić wszędzie, nawet stojąc na środku ruchliwego chodnika, tak jak bywało to nieraz w Lizbonie. Zapisywałam myśli chodząc, jadąc w tramwaju, płynąc promem na drugi brzeg Tagu. Natomiast używać tych notatek tzn. pisać książkę, potrafię tylko w domu, przy wygodnym stole, z kubkiem kawy najlepiej.

Lena173:

Co sądzi Pani na temat polskiej literatury? Dlaczego czytelnicy chętniej sięgają po książki napisane przez zagranicznych pisarzy?

Może książki zagranicznych pisarzy są bardziej pozytywne, może mniej tam malkontenctwa, może podejmują bardziej uniwersalne tematy? Chociaż są też przecież czytelnicy, którzy sięgają wyłącznie po pisarzy polskich. Ja myślę, że nie warto kierować się przyzwyczajeniami, są świetne polskie książki, tak jak są i fatalne zagraniczne.

Urszula:

Jaka jest pani ulubiona portugalska potrawa?

Odpowiedź wcześniej

Cathy:

Gdzie miała swój początek Pani fascynacja Lizboną???

Odpowiedź wcześniej

Justyna:

Czy (a jeśli tak to dlaczego) muzyka zajmuje w Pani życiu ważne miejsce?


Nie jest najważniejsza, ale jest istotna, czasami inspiruje, czasami motywuje, innym razem wzbudza pozytywne emocje, relaksuje, jest po prostu potrzebna

Kasia.eire:

Skąd u Pani miłość do Lizbony? Jak Pani poznawała Lizbonę? Pokochała ją Pani, czy to po prostu była tylko krótka przygoda i impuls do wymyślenia historii i jej opisania?

Poznawałam chłonąc najpierw jej atmosferę, nastrój, przyglądając się ludziom, słuchając fado. Potem przyszedł czas na robienie notatek, zwiedzanie miejsc związanych np. z Pessoą czy Amalią, dopytywanie, szperanie, czytanie. Przygodę z Lizboną nazwałabym trwałym zauroczeniem.

Rysa:

Co według artystycznej duszy powinno sie zobaczyć w Lizbonie?
Bardzo chciałabym tam pojechać. Do tej pory widziałam tylko zakątki na zdjęciach.

Oprócz miejsc polecanych w przewodnikach dobrze jest po prostu trochę się powłóczyć, koniecznie na piechotę. Pozaglądać w podwórka (można znaleźć kawiarnię, urokliwą kapliczkę, ukryte przed turystami ławeczki), zajrzeć do klatki schodowej (też często kryją tajemnice), powspinać się na okoliczne wzgórza aby odkryć cudowne widoki na miasto. Gdybym zaczęła wymieniać konkretne miejsca, nie starczyłoby strony.

Magdalena Buraczewska-Świątek:

Czym jest dla Pani pisanie?

Pasją, zatrzymaniem się w biegu, czymś, co sprawia mi radość.

Holeanta:

Co jest Pani bliższe - "Amelia" (pojawiająca się w nocie od wydawcy - ponoć książka ma szansę spodobać się wielbicielom tegoż filmu) czy głos Amálii Rodrigues, mistrzyni fado?

Film Amelia bardzo lubię, więc to nawiązanie jest dla mnie dużym komplementem. Natomiast Amalia Rodrigues, wspaniała fadistka, odnowicielka gatunku, z punktu widzenia książki jest ważną postacią. Jej dom odwiedza bohaterka Ostatniego fado, rozmawiając o Amalii, dowiaduje się ważnych szczegółów, które naprowadzają ją na właściwy trop i rozwiązania zagadki.

Dm1994:

Czy podczas pisania powieści utożsamia się pani z bohaterami?

Może nie tyle utożsamiam, co staram się empatycznie wczuć w ich sytuację, zrozumieć, co powiedzieliby w danej chwili, jak by się czuli, jak postępowali.

Imaginarium:

Czy podczas przelewania na kartki tych ulotnych, magicznych chwil, momentów, przebłysków słońca, woni zapachów i migawek wizji Lizbony, nie narodziła się w Pani obawa, że dzieląc się tymi doznaniami z innymi utraci Pani swoją własność a zapisane na papierze słowa pozwolą Pani zapomnieć?

Nie, wręcz przeciwnie. Utrwalone na kartkach książki będą trwały dłużej. Poza tym mam wrażenie, że przez to, że się nimi podzieliłam, one się jakby rozmnożyły, rozeszły po świecie… ale ja nic przez to nie straciłam. Poza tym nawet najlepiej opisane wrażenia, miejsca i tak nie będą dokładnie takie jak ja, czy ktoś inny, je widział. Każdy zobaczy je na swój sposób.

Anima iss-ola:

Czy wyjeżdża Pani aby szukać inspiracji i tematów, czy odwrotnie,
wyjazd by odpocząć i " się zresetować" ?

To zależy od nastawienia, i od miejsca, do którego się udaję. Potrzebuję co jakiś czas się „zresetować”, ale równie przyjemne jest błąkanie się po mieście w poszukiwaniu tematów.

Ewelina:

Czy zna Pani język portugalski?:)

Żałuję, ale poza podstawowymi zwrotami nie znam

Marta:

Kim jest ta piękna pani na okładce?

Widzę w niej Rosę, kobietę, której poszukuje główna bohaterka Ostatniego fado

Skandynawska Indianka:

czy nasze pytania maja być/są dla Pani jakąś inspiracją?

Ciekawi mnie, co ciekawi moich potencjalnych czytelników :)

Kalisz made:

Czy próbowała Pani swoich sił w tym gatunku muzycznym?

Absolutnie się do tego nie nadaję J

Britta:

Czy planuje Pani przenieść bohaterkę w inne realia albo kulturę?

Jeśli będzie kontynuacja, to kto wie, może tak:)

Makneta:

Czy są jakieś inne miasta, które również Panią fascynują?

Zawsze ciepło myślę o Irlandii, z europejskich miast lubię Wiedeń, Amsterdam, Barcelonę, Kraków…

Orsynia:

W jakim mieście będzie toczyła się kolejna opowieść?

Ciekawi mnie Ameryka Południowa, może tam?

Moje pytanie:

Czy miała Pani jakieś wątpliwości decydując się na wysłanie książki do wydawnictw? Lęki, obawy? Czy odbiór książki przez czytelników spełnił Pani oczekiwania?

Jest za wcześnie, żeby mówić o odbiorze książki przez czytelników, za mało opinii i zbyt krótki czas od rozpoczęcia sprzedaży. Chociaż pierwsze reakcje są bardzo pozytywne

Nie wiedziałam, czy książka wzbudzi zainteresowanie wydawców, chociaż miałam taką nadzieję. Znalezienie wydawcy jest generalnie trudne. Wydania mojej książki podjęło się wydawnictwo Otwarte, i bardzo się z tego cieszę. Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje.


Jak wasze wrażenia po przeczytaniu?:)

Wywiad z Iwoną Słabuszewską-Krauze

Uciekinier to książka dla ludzi o mocnych nerwach i lubiących drastyczne i krwawe zabójstwa, niecne porachunki i odrobinę miłości.
Z tym ostatnim akurat nie mam problemu, wiadomo prawie każda kobieta lubi książki o miłości, jednakże porachunki, zemsta, honor,i odwaga to coś w sam raz dla każdego mężczyzny.
Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Uciekinier to książka typowo dla mężczyzn. Pewnie znajdą się czytelniczki,które zaliczą tą książkę do ulubionych, ja akurat nie.

Gabriel Allon na początku książki wydaje się być mężczyzną prawie idealnym.
Wraz z ukochaną kobietą Chiarą mieszka we Włoszech, ma pasję - odrestaurowuje stare obrazy, za sobą ma burzliwą przeszłość, i wraz z ukochaną kobietą pragnie mieć dziecko.
Istna sielanka. Gabriel mimo tego, że zachowuje się "normalnie" ciągle w sobie przeżywa wiedeński zamach, w którym zginął jego ukochany syn, a matka jego dziecka wylądowała w zakładzie psychiatrycznym. To właśnie po tych wydarzeniach mężczyzna postanowił nie narażać rodziny na żadne niebezpieczeństwa i osiadł w spokojnym miejscu.
Sielanka kończy się gdy Gabriel otrzymuje informację o porwaniu jego najlepszego przyjaciela rosyjskiego agenta Grigorij Bułganow'a. Gabriel nie wyobraża sobie, żeby on najlepszy agent izraelski, a zarazem przyjaciel porwanego, nie wziął udziału w tej akcji.
Okazuje się, że najprawdopodobniej za porwaniem stoi
chroniony przez Kreml, Iwan Charkow, z którym Gabriel "ma na pieńku".
Rozpoczyna się walka na śmierć i życie.

Dla mnie największym zaskoczeniem było to, że Gabriela poznałam jako spokojnego faceta, a okazał się człowiekiem zdolnym do wszystkiego, zimnym i bezlitosnym. Mężczyzna o dwóch twarzach.
Autor książki narzucił stosunkowo szybkie tempo, także nie sposób się nudzić. Książkę mimo swojej obszerności czyta się zaskakująco szybko, i dobrze.
Myślę, że doceni ją każdy czytelnik lubiący dużo wrażeń!
Polecam.

Fragment książki
Wywiad z autorem po angielsku, jeżeli ma ktoś ochotę obejrzeć:)
*************************************************************************************
Daniel Silva (1960), jeden z najbardziej utalentowanych amerykańskich autorów powieści szpiegowskich. Wychował się w Michigan i Kalifornii. Zanim na dobre zajął się pisaniem, był dziennikarzem.

W 1984 roku rozpoczął pracę dla United Press International i został korespondentem wojennym na Bliskim Wschodzie. Relacjonował wojnę irańsko-iracką i konflikt w zatoce Perskiej. Po powrocie do Waszyngtonu przeszedł do stacji telewizyjnej CNN.

W 1994 roku zaczął pisać swoją pierwszą powieść The Unlikely Spy, którą wydał dwa lata później. Książka osiągnęła tak wielki sukces i uznanie krytyków, że w 1997 roku zrezygnował z pracy w CNN i zajął się tylko pisaniem, co zawsze było jego pasją. Kolejne książki Silvy trafiają na listy bestsellerów, a niektórzy z amerykańskich krytyków nazywają go następcą Johna Le Carré i Grahama Greene’a.

Pisarz mieszka z Waszyngtonie z żoną Jamie Gangel, korespondentką NBC Today, oraz dwójką dzieci, Lily i Nicholasem. Od stycznia 2009 roku należy do rady United States Holocaust Memorial Museum
.

Uciekinier - Daniel Silva

Okładka tej książki jest genialna! Niesamowicie przyciąga kobiety, więc mężczyzn z pewnością też.
Sam temat podejmowany w książce także wydał mi się interesujący, no bo życie mafii nie jest tematem omawianym tak o - po prostu.
Gdy książka pojawiła się w zapowiedziach oczywiste było, że koniecznie muszę ją przeczytać.

Jeżeli macie ochotę na opowieść z dreszczykiem to ta książka z pewnością Was nie zawiedzie. Kto oglądał Ojca Chrzestnego i rodzinę Soprano to nie ma innej możliwości, książkę koniecznie musi przeczytać.

Opis wydawcy jest bardzo przyciągający:
Prawdziwy gangster nie nosi ani portfela, ani karty kredytowej.
Gdy płaci, odlicza pieniądze z grubego pliku banknotów obciągniętych gumką.
Na wierzchu zawsze trzyma banknot studolarowy.
Prawdziwy gangster lubi dobrze zjeść.
Gdy wybiera się na obiad, wie, gdzie podają najlepsze linguine z sosem z małży i homara arrabiata.
Nigdy nie zagląda do menu i wie, jak wywabić tłuste plamy z koszuli.
Prawdziwy gangster przywiązuje wagę do swojego wyglądu,
Gdy idzie na zakupy, kupuje najdroższe garnitury i buty.
Potrafi wycenić diament i powiedzieć, ile wart jest twój zegarek.
Czytając już sam opis wiemy co fajnego będzie w książce. Główny bohater agent specjalny
Joaquin Garcia musiał się tego wszystkiego nauczyć, żeby przeniknąć do mafii. Co wcale nie było takie proste. Normalny człowiek nie zachowuje się w ten sposób, więc wszystko to było dla niego nowością. W żadnym wypadku nie mógł się zdradzić chociażby najmniejszym szczegółem,dlatego tak ważne było aby jego zachowanie było naturalne.
W książce znajdziemy mnóstwo ciekawych informacji nie tylko o samym wchodzeniu do mafii, ale także szczegóły dotyczące życia mafii (sposobu ubierania, funkcjonowania, a także to jak spędzali dzień), poznamy także szczegóły innych spraw, które prowadził główny bohater.
Zaletą tej książki jest to, że historia w niej przedstawiona jest prawdziwa, nie jest to wymysł autora ale autentyczna historia.
Całkiem inaczej takie książki się odbiera,mając świadomość, że to się zdarzyło!
Poza tym opisy różnych sytuacji nie są za długie, książka wciąga niesamowicie a po zakończeniu czujemy się bogatsi w "mafijną wiedzę".
Polecam!

Dziennikarz Rzeczpospolitej o książce, obejrzyjcie:)
Część 1
Częśc 2
Część 3
Część 4
Najgorsza rzecz jaką zrobiła to opowieść o cierpieniu, stracie, rozpamiętywaniu i obwinianiu się, ale przede wszystkim to opowieść o ogromnej miłości siostrzanej.
Sophie w dramatycznych okolicznościach traci swoją jedyną, ukochaną siostrę Emily.
Była z nią przy jej śmierci i nie potrafi sobie wybaczyć tego co się stało. Co gorsza ciągle się obwinia i myśli o tym, że to ona ponosi winę za to co się stało.
Obwinianie się sprawia, że Sophie zaniedbuje szkołę, przyjaźnie, i mamę. Ma ataki paniki, nie je, ciągle rozpamiętuje to co się stało, chociaż wcale nie chce pamiętać.
Co stało się z Emily? Czy Sophie w końcu zacznie żyć dalej? Czy pogodzi się z samą sobą?
Bardzo podoba mi się opis wydawcy:
Najgorsza rzecz jaką zrobiła to subtelna piękna proza o przeżywaniu żałoby i o tym, że nawet za niebem zaciągniętym burzowymi chmurami kryje się czysty horyzont.
I o tym właśnie jest ta książka. Poza tym jest niesamowicie wzruszająca i dająca do myślenia.
Ja sama mam siostrę i niejednokrotnie się kłócimy, o totalne głupoty ale fakt, że nagle z dnia na dzień mogłoby jej zabraknąć jest okropny. Sophie przypomina sobie różne sytuacje, w którym kłóciła się z Emily o pożyczoną bez zgody bluzkę czy inne zupełnie nic nie znaczące rzeczy, i oddałaby wszystko aby wrócić do tamtych chwil.
Takie słowa dają wiele do myślenia, szczególnie osobom, które mają rodzeństwo.
Wspomnę jeszcze, że książka napisana jest w formie pamiętnika, a czytanie go jest przyjemnością. Język jest bardzo przystępny a całość napisana w taki sposób, że wciąga okropnie!
Zastanawiają mnie jeszcze te trampki na okładce, nijak mi nie pasują do całości. Ale mimo to okładka jest bardzo ładna.
Pozostaje mi zachęcić do sięgnięcia i podzielenia się swoją opinią:)
Karolina to trzydziestosiedmioletnia kobieta. Z zawodu jest pielęgniarką,pracuje w szpitalu i opiekuje się staruszkiem, który traktuje swoje pielęgniarki (tak ma ich więcej) jak panny lekkich obyczajów.
Karolina jak każda kobieta szuka prawdziwej miłości. W zeszycie, w którym zapisuje swoich kochanków (jest ich już 37!) pod pierwszym numerem znajduje się niejaki Maciej K. To właśnie przez niego Karolina jest sama. Maciej, był jej pierwszą prawdziwą miłością. Niestety przez lata tak go wyidealizowała, że teraz nie potrafi się zakochać w kimś innym. Maciej jest ministrem zdrowia, ma idealną żonę, synów i życie. Ale czy rzeczywiście tak jest?
Karolina żyje z dnia na dzień, czytając gazety z wywiadami udzielanymi przez Macieja,ogląda programy z jego udziałem, chodzi nawet na jogę z jego żoną.
Pewne wydarzenie, a właściwie konsekwencje tego wydarzenia zmienią jej życie na zawsze. Czy będzie na tyle odważną aby spróbować podjąć próbę zawalczenia o siebie i swoje życie?

Maciejka to przede wszystkim lekka książka, która umili jedno popołudnie lub jeden wieczór. Czyta się ja niesamowicie szybko i zaskakująco dobrze.
Historia nie jest odkrywcza, ale nie jest też banalna. Autorka pisze w bardzo przystępny i wciągający sposób.
Czytałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki. Ja nie chciałabym jej tutaj, AŻ tak wychwalać. Książka nie trafi do moich ulubionych, ponieważ jak dla mnie nic nowego nie wniosła. Ale z pewnością zaliczę ją do tych, przy których fantastycznie można się odprężyć i zapomnieć o swoich problemach, a jak sami wiecie takie książki są niezbędne.

Maciejka - Natalia Rogińska


Cześć!

Mam na imię Iza i od zawsze jestem zakochana w książkach. Moja pasja do czytania towarzyszy mi od najmłodszych lat, a blogowanie stało się naturalnym przedłużeniem tej miłości. Pisanie o książkach to dla mnie nie tylko hobby, ale prawdziwa radość, którą dzielę się z innymi. Jeśli również kochasz literaturę, zapraszam Cię do mojego świata, pełnego inspiracji i pasji do słów!